Piwo niepasteryzowane to ściema

83
14410

czyli dlaczego Polacy piją etykiety?

Z piwem niepasteryzowanym spotkał się każdy miłośnik piwa w Polsce. W powszechnej świadomości jest ono lepsze od piwa pasteryzowanego. W czym lepsze? No jak to w czym? Jest zdrowsze, ma witaminy, no i przede wszystkim lepiej smakuje? Oh really? Oczywiście mógłbym tu się rozwodzić nad zastępowaniem pasteryzacji mikrofiltracją – tak jest w przypadku Kasztelana Niepasteryzowanego, który oczywiście jest niepasteryzowany, ale żeby wytrzymał na półce trzy miesiące, odfiltrowuje się go tak głęboko, że piwo jest tak wyjałowione, jak żadna pasteryzacja tego nie dokona. Mógłbym demaskować browary, które sprzedawały swoje piwo pasteryzowane z etykietą niepasteryzowane. Mógłbym po raz kolejny pastwić się nad piwem niskopasteryzowanym. Ale nie ma to większego sensu? Dlaczego? Bo piwo niepasteryzowane wcale nie jest lepsze.

Stańmy na chwilę w prawdzie i ustalmy w jakim celu pijemy piwo. Ale szczerze. Czy pijemy je dla zdrowia? Pewnie paru się znajdzie takich, którym lekarz przepisał piwo jako środek moczopędny. Jeśli twierdzisz, że wybierasz niepasteryzowane, bo jest zdrowsze, to sam siebie oszukujesz. Kiedy ostatnio czytałeś skład kiełbasy, dżemu, płatków śniadaniowych albo serka topionego? Skoro więc, na co dzień wciągasz tego typu produkty, to nie łudź się, że cokolwiek zmieni, czy piwo ma trochę więcej, czy mniej, witamin. Zakładam więc, że jeśli czytasz ten tekst, to pewnie pijesz piwo dla smaku. No i bądźmy szczerzy dla alkoholu, czyli dla rozluźnienia, dobrego samopoczucia itd. Dla zdrowia to sobie można wypić sok z buraka, albo z marchwi.

Ponieważ na zawartość alkoholu pasteryzacja nie ma żadnego wpływu, więc skupmy się na smaku. Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie czy pasteryzacja dodaje lub ujmuje smaku? Odpowiedź jest taka, prawidłowo przeprowadzona pasteryzacja nie wpływa w istotny sposób na smak piwa. A nieprawidłowo przeprowadzona? Jeśli piwo jest przepasteryzowane, czyli za mocno spasteryzowane, to mogą się pojawić nuty chlebowe, karmelowe, podobne trochę do takich jakie otrzymamy jeśli dodamy do piwa ciemniejszych słodów. Nie ma więc dramatu. Legendarny smak Książęcego z Lwówka (jeszcze z czasów Wolfganga Bauera) wynikał podobnoż z tego, że pasteryzator był stary i notorycznie piwo było przepasteryzowane. Najlepsze jest to, że na etykiecie piwo było niepasteryzowane i wg jego miłośników właśnie ten wspaniały, charakterystyczny chlebowy aromat zawdzięczać miało „niepasteryzacji”. Bo nieistotne jaka jest prawda, istotne jest co napisano na etykiecie.

Smutna prawda jest taka, że skoro Polacy się na piwie nie znają, a przecież powszechnie wiadomo, że znają się na wszystkim, od medycyny, przez prowadzenie drużyny piłkarskiej, na budowaniu domów skończywszy, to muszą sobie tworzyć pewne uproszczenia oswajające rzeczywistość. Pozwalające im poczuć się ekspertami. Zresztą takich słów kluczy jak „niepasteryzacja” jest więcej: regionalne, naturalne, czy ostatnio rzemieślnicze. I od tej pory piwosz może sobie (w duchu) powiedzieć: jestem ekspertem, bo piję tylko piwo niepasteryzowane, znam się, nie to co Zenek, który tylko Harnaś i Harnaś. Są różne odmiany tej patologii: a) piję tylko piwo, które ma wymieniony w składzie chmiel, bo jeśli jest napisane „zawiera słód jęczmienny„, to znaczy, że w tym piwie nie ma chmielu, b) piję tylko piwo regionalne, bo takie zawsze jest zdrowsze i smaczniejsze niż koncernowe; niedługo zapewne doczekamy się mutacji C tego wirusa c) piję tylko piwo rzemieślnicze. Najbardziej rozpowszechniony jest jednak wirus w wersji podstawowej, czyli piję tylko piwo niepasteryzowane.

Z racji, że pracuję w handlu, wielokrotnie brałem udział w następującej scence rodzajowej. Widząc zafrasowaną minę klienta przed półką z piwem, (mea culpa – szerokim asortymentem nie ułatwiam mu wyboru), podchodzę i pytam: może coś doradzić? Często pada odpowiedź dziękuję bardzo, poradzę sobie, po czym po obejrzeniu kilku Ciechanów czy Pint, w koszyku ląduje 4-pak Tyskiego albo Kasztelan Niepasteryzowany. Czasem bywa jednak tak, że uda się nawiązać kontakt. Rozmawiamy, prezentuję różne piwa, portery, pszeniczne, ostatnio Brackiego Rauch Bocka. Opowiadam jakie to wyjątkowe piwo, bo ma aromat dymu, wędzenia i pada sakramentalne pytanie. A czy to piwo jest niepasteryzowane? Na co, zgodnie z prawdą odpowiadam, że jest pasteryzowane, ale… to naprawdę ciekawe piwo, niespotykane, receptura piwowara domowego itd. itp. Zwykle pada odpowiedź: a to dziękuję. Nie da się go przekonać. Jeszcze gdyby mu sprzedać temat, że Kasztelan niepasteryzowany jest mikrofiltrowany, to owszem wybierze Ciechana, bo ten jest nieutrwalony, ale już Pintę nie, bo jest pasteryzowana. Pomyślcie teraz o tym kliencie, który sam jak Indiana Jones przedziera się w marketowej dżungli etykiet i jedynym azymutem jest dla niego napis niepasteryzowane. Trudno mu się dziwić, musi mieć jakiś punkt zaczepienia, żeby w swoich oczach mógł uchodzić za eksperta od piwa. Czy potraficie sobie wyobrazić faceta, który powie – ja to się kompletnie nie znam na piwie? Właśnie na tym bazują producenci piw niepasteryzowanych, niskopasteryzowanych i nieutrwalonych. Kupuję i piję niepasteryzowane, jestem gość i… nie mam bladego pojęcia o bogactwie piwnego świata.

Zatem jak żyć… albo raczej, co pić? Skąd wiedzieć, że to piwo jest ciekawe, czego po nim oczekiwać, czy będzie smaczne? Po pierwsze należy być otwartym na nowe smaki i próbować jak najwięcej różnych piw. Żeby jednak nie stracić całego życia błądząc między półkami i wątroby od wyrobów wątpliwej jakości, warto czegoś się o piwie dowiedzieć. O tym, czym różni się piwo pszeniczne od jęczmiennego, czym porter bałtycki od angielskiego, w jakim szkle pić piwo i w jakiej temperaturze, żeby nie zniweczyć aromatu, wreszcie dlaczego pasteryzowane piwo koncernowe jest tak podłe, skoro to nie wina pasteryzacji. Właśnie w tym celu powstał ten blog, żeby szerzyć wiedzę o dobrym piwie.

A jakie jest Wasze zdane na temat piw niepasteryzowanych? Może nie zgadzacie się ze mną, że jest to tak naprawdę jedynie napis na etykiecie?

83 KOMENTARZE

  1. Kolejny dobry wpis 🙂
    Prawdy ogólnie znane ale zebrane w całość w jednym wpisie.
    Jedynie nielogicznie trochę napisałeś w początkowej części:
    „[…] że piwo jest tak, jak żadna pasteryzacja tego nie dokona […]”.
    Chodzi o dodanie co to piwo jest tak, że pasteryzacja tego nie dokona. 😉

    A wracając do tematu… ja zupełnie nie patrzę na wywalone na etykiecie wielkie napisy o niepasteryzowaniu, niefiltrowaniu. Chyba jestem z tych niewielu którzy czytają dokładnie kontretykiety w piwach które przychodzi mi pić pierwszy raz.
    Piw ma być piwem a nie produktem głęboko przetworzonym… w miarę możliwości. 🙂

      • A ja odnoszę wrażenie że artykuł powstał na zamówienie koncernów właśnie, świadczy o tym cały tekst a w szczególności fragmenty jakoby to piwo koncernowe wcale nie było gorsze (jeśli nie lepsze) od piwa z małych browarów. Ja powiem tak, piwo koncernowe bez względu na to czy to jest Żywiec, Tyskie, Lech czy inne wynalazki to jest badziew porównywalny z sikami, bez względu na to czy nazywa się pasteryzowane czy niepasteryzowane. Za to wśród małych browarów jest sporo piw całkiem smacznych. Piwa koncernowego w praktyce nie piję już od lat a jeśli mi się to zdarzy (bo w pubach w moim mieście innego nie uświadczysz a swojego wnieść nie wolno) to mam po tym zawsze zgagę a po 2 czy 3 butelkach ból głowy i fatalne samopoczucie na drugi dzień, po piwach zaś z lokalnych browarów które sobie upodobałem nie ma takiego efektu ale i tych za często nie pijam z prostego powodu….. PIWO warzę sam już od 6 lat jak najbardziej tradycyjnym sposobem z użyciem chmielu w szyszkach, techniką górnej fermentacji i leżakują minimum 5 miesięcy. Dopiero ten napój można nazwać prawdziwym piwem i to piwo nie boi się upływu czasu (najstarsze piłem 14 miesięczne i nadal było smaczne) a po wypiciu nawet kilku sztuk nie ma po nim kaca (a robię przeważnie 4,5% do 5,0% zawartości alkocholu). Do tego posiada wartości zdrowotne z uwagi na brak dodatków i wspomagaczy jakie stosują koncerny, oraz ze względu na kultury drożdży jakie się w nim znajdują. Wszystkim miłośnikom PRAWDZIWEGO PIWA życzę smacznego.

  2. Dla mnie dość zdrowe podejście do niepasteryzacji mają Czesi (nie mam tu na myśli mikrofiltrowanych Svijan czy Bernarda). dajmy na to Primator: wszystkie piwa w portfolio ma pasteryzowane. Wyjątkiem jest kvasnicowa 11%, która jest niepasteryzowana i niefiltrowana. Jest ona dostępna tylko w litrowych petach w browarnianym sklepiku w Nachodzie i z beczki (też w tym sklepiku i i kilku lokalach wokół rynku). W ten sposób browar motywuje mnie by wyjść z domu i napić się w knajpie w ich mateczniku swojego świeżego piwa. U nas idea niepasterzyacji uległa wypaczeniu. Browary warzą piwa niepasteryzowane by sprzedawać je w marketach w całym kraju, a ich wersje beczkowe często w ogóle nie funkcjonują.

    • Ale kvasnicove czyli piwo niefiltrowane, to coś o wiele więcej niż niepasteryzowane. Piwo nielfitrowane, prosto z tanku to jest świetna sprawa, ale obchodzić się z nim trzeba jak z nabiałem – ciąg chłodniczy i termin przydatności 14 dni.

      • Czesi też już trochę tanki nadużywają. Krusovice wypite gdzieś w Pradze na długo mnie wyleczyło z próbowania piw z tanka….
        Reszta przemyśleń na końcu komentarzy.

  3. „Czy potraficie sobie wyobrazić faceta, który powie – ja to się kompletnie nie znam na piwie?”
    Bardzo trafne spostrzeżenie. Sam to zaobserwowałem podczas promocji Rauchbocka. W zasadzie nie dotyczy to tylko piwa tylko prawie wszystkiego. Ludzie a zwłaszcza ci liczący grosz w portfelu są tak manipulowani przez media i reklamy ceną hasłami że w większości nie ufają akwizytorom, przedstawicielom, sprzedawcom itg – bo ja wiem lepiej – widziałem w reklamie, przeczytałem na Onecie itg. Nie jest to naganne bo czasem faktycznie można się przejechać ale postawa taka świadczy tylko o tym jak reklamy i etykiety wpływają na podświadomość klientów.

  4. Bardzo fajny wpis. Zgadzam się w stu procentach. Słowo niepasteryzowane traktowane jest jak wyznacznik dobrego piwa przez większość klientów. Najczęściej zadawane pytanie w sklepie „ma pani jakieś niepasteryzowane, jak kasztelan ” albo „ja piję tylko niepasteryzowane” ech…. i teraz tłumacz ….
    Ja powiem szczerze mi to lata czy piwo jest pasteryzowane czy nie, najważniejsze żeby było dobre 🙂 A w zasadzie nawet lepiej żeby pasteryzowali chociażby ze względów praktycznych dla hurtowni czy sklepów – nie ma obaw że data poleci 🙂 Pinta pasteryzuje swoje piwa i w niczym absolutnie w niczym nie ujmuje im to smaku, a jest komfortowe przy zamawianiu większych ilości. Podobnie powinien robić AleBrowar i mam nadzieję że zaczną.
    No i aspekt marketingowy, teraz słowo „niepasteryzowane”, „niefiltrowane”, „naturalne”, „tradycyjne”, „klasyczne” i cała masa podobnych bzdur hipnotyzują klienta i nie mając pojęcia co pije, ratuje swoją podświadomość napisem na butelce. A browary to wykorzystują. Niestety.
    Pozdrawiam 🙂

  5. Trafione w samo sedno. Sam kiedyś piłem tylko tyskie , lecha albo inne koncernówki ( dla „zmiany smaku ” kupowałem Kasztelana niepasteryzowanego ha ha )
    Potem jak się przeprowadziłem odkryłem sklep z regionalnymi ( piwoteka ) i zaczeła sie dłuuuga przygoda po krainie fantazji aromatu i smaku 🙂 Teraz wolę wydać 13zł na np. 0.33 l od anchora niż na 4-pak jakiejś koncernówki ( gdzie kiedyś bym się sam wyśmiał i popukał w głowe )

    Są ludzie którzy poprostu muszą spróbować i dowiedzieć się więcej , ale są i tacy którzy piją poprostu z rutyny ( znam gościa którego stać na kupowanie sobie regionalych piw ( i które mu smakują ) ale z rutyny wali tatre.

    Starego pokolenia sie nie zmieni , młodzi coraz częściej wolą regionalne więc ta kultura picia piwa według mnie wzrasta.
    Inną kwestią jest sprawa dostępności kiedyś ciężej było dostać inne piwa niż koncernowe.

    • Hmm, to może ja w odpowiedzi na post powyżej napiszę, trochę zbaczając z tematu wpisu na blogu, trochę też jako apel do sprzedawców. Fajnie mieć „piwotekę” w pobliżu i jeszcze być zadowolonym. Ja mam w pobliżu „swiat piwa” i już nie raz zdarzyło mi się kupić lekko przeterminowane piwo… Ja tam różnicy nie czuję więc i nie wracam wymieniać. (chociaż trzeba przyznać, że nauczyło mnie to trochę czujności i coraz częściej spoglądam na datę). W głównej mierze działa to na niekorzyść sklepu, bo ja mając blizej 2 inne „monopole” nie koniecznie polecę kupić to samo w specjalizującym się sklepie, bo w moich oczach to już nie specjalista. Inni pewnie jeszcze brutalniej do tego podejdą. Ale świadcząc o sklepie świadczy się też w jakiejś mierze o piwie, jak laik pójdzie i kupi piwo za 6 czy 7zł, które nie koniecznie mu zasmakuje, zobaczy jeszcze że 2 dni temu minęła data (uznając zapewne, że to dlatego było złe) to następnym razem pójdzie do marketu i kupi 3 tyskie czy inne lechy.

    • No wybacz, ale 13 zł za 0,33 to jest totalne przegięcie. Koszt wyprodukowanie tej ilości piwa (DOBREGO) to raptem kilkadziesiąt groszy. Mogę zrozumieć 500% marży po drodze ale nie 1500% !!!

      • Są i butelki 0,33 po 50 zł. I też nie żałowałem że kupiłem 😀 . A za kilkadziesiąt groszy to jest pilzneński + paczka polskiego chmielu.

  6. Ja smakuje piwa rozne i czesto wybieram niepasteryzowane. kiedys kiedys napilem sie niepasteryzowanego, Książęce z Namysłowa choc nie pamietam. zlota etykieta z mnichem. mam sentyment do dzis bo mi baaardzo smakowalo.Czesto kupuje takie piwa bo one inaczej smakuja po prostu. Nie patrze na zdrowotne wlasciwosci.

    • Książece z mnichem i księciem na etykiecie to było z lwówka (eta przypominała trochę pergamin i była „inspirowana” Salvatorem), Namysłow nie warzył w ostatnich dekadach takiego piwa. O książęcym z Lwówka czasów Bauera wspomina autor w felietonie i podaje je jako przykłąd oszustwa kiedy na pasteryzowane przylepiano etykietę niepasteryzowane.

  7. sam byłem na stadium „tylko niepasteryzowane” (zaraz po eurloagerowym otępieniu 🙂
    no ale 3-miesięczna data przydatności do spożycia na „niepasteryzowanym” Kasztelanie to ewenement, zacząłem czytać i wszystko jasne. Myślę że trzeba uświadamiać ludziom co to jest pasteryzacja, którą notabene chętnie akceptują w przypadku mleka (ba, łykają nawet UHT, które wyjaławia mleko totalnie).
    Akceptacja innych stylów to inna bajka, niektóre osoby są po prostu niereformowalne, inne potrzebują punktu zapalnego. W moim przypadku była to szklanka Hoegaardena w Amsterdamie (wczesniej nawet nie wiedziałem że istnieje coś takiego jak witbier), teraz uświadamiam znajomych ale czasem mam wrażenie że walę głową w mur 🙂

    • sam też jakiś czas temu też chciałem uświadamiać znajomych, że istnieją inne piwa niż lager (swoją drogą wielu z nich zarzekało się, że nigdy lagera nie piło, a na pytanie „jakie piwo pijesz?” odpowiadali: tyskie, żywiec, lech, tatra). Jednego z nich poczęstowałem milk stoutem mojej roboty, zapytałem go jak mu smakowało, ten mi odpowiedział „jak karmi”, ja mu na to „co w TYM piwie jest podobnego do karmi?” dostałem odpowiedź „kolor, też jest ciemne”.
      Wtedy ręce mi opadły i ochota na uświadamianie tego osobnika mi odeszła 🙂
      Są ludzie niereformowalni

  8. Tomek bravka!!! Podobał mi się artykuł. Mam nadzieję że trafi do szerszej rzeszy amatorów „niepasteryzowanego”.
    P.S. To ja idę się napić niepasteryzowanego, niefiltrowanego i domowego APA. Przynajmniej będę miał pewność, że nikt mnie w balona nie robi 😉

  9. Tekst super, ale ja trochę z życzliwej przekory wytknę małą niekonsekwencję:
    „Jeśli piwo jest przepasteryzowane, czyli za mocno spasteryzowane, to …”
    Ha, czyli jednak jest stopniowanie, a nie zero-jedynkowo, jak upierałeś się w którymś z innych tekstów 🙂 („albo jest pasteryzowane, albo nie; albo jest się w ciąży, albo nie, nie można być trochę w ciąży…”). Bo skoro może być za mocno spasteryzowane, to i możemy dopuścić słabo spasteryzowane (czyli słynne „niskopasteryzowane”), czyż nie? 🙂

  10. Pytanie do autora. Panie Tomaszu pan ma sklep z alkoholami ? Gdzie można taki sklep znaleźć by i pana poznać?
    Z tekstem się zgadzam. Producenci którzy chcą produkować dobre piwo i dotrzeć do większego grona muszą nastawić się na cierpliwość, bo ci którzy chcą eksperymentować po pewnym czasie wpadną na wasze piwa i pewnie zostaną tak jak ma to miejsce ze mną (choć u mnie w Rybniku nie da się dostać rarytasów z Pinty czy AleBrowaru) ale są ludzie z „twardymi zasadami i tradycjami” których przekonać już trudniej. Najlepiej robić dużo piwnych pikników dobrze je zareklamować by przeciętny Polak miał bodziec by przyjść i spróbować i miejmy nadzieje ,że i zostać po jasnej stronie mocy.

      • Wujek Google nie kłamie, ale i nie mówi całej prawdy. Tego sklepu nie ma już od kilku lat. Zresztą dobrego piwa w nim nie było. 😛

        Piwo było i jest (choć już w mniejszym wyborze niż kiedyś) w sklepie Delikatesy Centrum w Obornikach Śląskich, ul. Skłodowskiej 2, tam pracuję jako kierownik. To jest normalny market samoobsługowy, ale z rozbudowanym działem piwnym. Nie jest to klasyczny monopolowy, ani sklep specjalistyczny z piwem.

  11. Problem z lepszymi piwami jest taki, że klient mieszkający w malej miejscowości nie bardzo ma do nich dostęp. Do dyspozycji jest kilka marketów, ale co z tego, skoro to są miniatury tych sklepów z dużych miast, więc wybór jest mniej niż skromny. Szukamy dalej: powiedzmy że mamy szczęście i w naszej małej miejscowości nagle otwierają sklep „Świat Piwa”, zachodzi tam człowiek i co się okazuje? to bardzo ale to bardzo mały świat :(.
    Zostaje wyprawa do dużego miasta, a to już generuje spore koszty itd. itp.

    • czasem trzeba się z kosztami liczyć 🙂 ja pojechałem na zachód europy wycieczkowo i przy okazji kupiłem troszkę piwa 😀 po uwzglednieniu wszystkich kosztów tj, paliwo, nocleg, piwo itd, wyszedłem taniej, niż gdybym miał na miejscu kupować ( a i tak 90% rzeczy bym nie dostał…)…

  12. Bardzo ciekawy artykuł. Brak pasteryzacji jakiś czas temu stał się chwytem marketingowym w Polsce. Koncerny jakoś musiały odpowiedzieć na ofertę małych browarów i ludzie niestety się na to nabierają.. Zastanawiam się tylko nad Pana stwierdzeniem 'bo piwo niepasteryzowane wcale nie jest lepsze’. Ja swoją przygodę z dobrym piwem rozpocząłem parę lat temu. Moja fascynacja wynikła początkowo właśnie z odkrycia niepasteryzowanych czeskich piw z browarów takich jak Polička, Nymburk (Postřižinské), Poutník i wtedy jeszcze Svijany. Dzisiaj moje piwne zainteresowania są już nieco szersze ale zawsze gdy uda mi się kupić niepasteryzowane 10 Postřižinské lub 12 Poutníka jestem w siódmym niebie:) Te piwa smakują bardzo naturalnie i choćby nie wiem co żadne inne pasteryzowane piwo tak nie smakuje. Możliwe ze to kwestia smaku samych piw a nie pasteryzacji. Szkoda, że nie można tego sprawdzić tak aby porównać smak przed i po pasteryzacji. Może to sprawa gustu ale dla mnie takie naturalne piwa są lepsze od wyjałowionych. Mówię tu jednak oczywiście o produktach z małych browarów, a nie koncernowych ściemach:) Tylko ja w ogóle jestem fanem piw kvasnicovych więc to troche inna sprawa i może nie powinienem się wypowiadać:) Pozdrawiam!

  13. Na rynku są dostępne Twierdzowe i Twierdzowe niepasteryzowane z Raciborza. Może by pokusić się o porównanie. Wg. mnie piwa te od siebie się różnią na korzyść niepasteryzowanego. Pytanie czy podświadomość mi tak podpowiada, bo widzę napis niepasteryzowane? Czy browar leje różne piwa do butelek? Chyba zrobię test z zasłoniętymi oczyma i sprawdzę czy wskaże które z nich to niepasteryzowane 🙂

    Co sądzicie na ten temat?

      • Swego czasu w krakowskiej Marii powiedziano mi, że Twierdzowe to jest niepasteryzowane Raciborskie, może to o to chodzi? No chyba, że to była taka ściema jak pytałem czy jest Raciborskie a akurat wtedy nie było 🙂

        Mi akurat Raciborskie, czyli pasteryzowane, smakuje bardziej niż Twierdzowe. Wydaje mi się, że na etykiecie Twierdzowego pisze 'niepasteryzowane’.

        • Twierdzowe, to zdecydowanie nie jest, albo raczej nie było jak je piłem, niepasteryzowane Raciborskie. To były dwa kompletnie inne piwa. Twierdzowe na początku było całkiem fajnym, dość dobrze chmielonym piwem. Raciborskie od początku było strasznie słodkie.

        • To jeszcze pewnie z czasów, jak Twierdzowe było piwem rocznicowym. Napoleon, bitwa, czy jakoś tak. Wtedy faktycznie było dobre. Potem przestali je robić na jakiś czas i jak wznowili to już nie było tak samo dobre.

          Raciborskie rzeczywiście jest słodkie, raczej nie wypijam więcej niż jedno na raz.

  14. Pod koniec listopada miałem przed sobą dwie pełne butelki. Jedno pasteryzowane drugie nie. Od tamtego czasu nie zwracałem uwagi czy coś się zmieniło. Podejdę do swojego sklepu i zorientuję się w temacie.

    • Kiedyś…. istniał browar.biz. Teraz istnieje tylko forum, reszta umarła śmiercią naturalną. Przynajmniej tak mi się wydaje, bo nie zaglądałem… z rok? 🙂

  15. W Olsztyńskim Browarze Kormoran produkują „Swieże” piwo niepasteryzowane, przyznam się – lubię piwo ale się na nim nie znam. Ktoś coś wie, czy Świeże jest faktycznie niepasteryzowane ? Ma taki fajny delikatny jakby słodkawy posmak.

    • Aaaaaarghh… przecież o tym właśnie jest ten wpis, że to nie ma znaczenia, czy jest pasteryzowane czy nie. Smakuje Ci Świeże, bo jest słodkawe – ok. Ale niech ono Ci smakuje, bo jest słodkawe, a nie dlatego, że jest niepasteryzowane. Jeśliby się okazało, że Świeże jest pasteryzowane, to przestanie Ci smakować?

      • Dobra dobra…. to dalej za tokiem smaków… Czy jest na rynku piwo identyczne w wersji pasteryzowanej i nie by ocenić czy rzeczywiście smak sie nie zmienia. skoro wiele piw ma w swojej ofercie niepasteryzowane i rzeczywiscie kazde sie różni.

      • jakby było nawet pasteryzowane to i tak bym pił. No chyba, że zmieniłoby smak. Chodzi mi czy faktycznie jest to piwo niepasteryzowane.

      • A propos „Świeżego”, to nie wiem, czy ktoś zauważył taką zależność: „Świeże” jest najlepsze, gdy jest … nieświeże 🙂 Parę dni po terminie uzyskiwało najlepszy smak (przynajmniej tak było parę miesięcy temu, dawno nie piłem…)

        • to miałeś to „szczęście”, że udało Ci się je kupić po terminie 😉 niestety mi się to ani razu nie udało.

        • kupowałem jeszcze w terminie, ale otwierałem parę dni po (w terminie też otwierałem, stąd mogłem stwierdzić, że starsze było lepsze :D)

  16. Odnośnie Piwa Butelkowego Kasztelan czy to pasteryzowane czy nie znam produkcje tego piwa i wiem iż filtracja ( jest to złożony proces m.in ziemia okrzemkowa a nie membraną tzw mikro-filtracja etc.) odbywa sie w taki sam sposób jednego jak i drugiego wyrobu kasztelana. Następnie jest etap pasteryzacji tuż przed samym butelkowaniem, etykietowaniem. Wiec nie wiem czemu jest w artykule poruszona kwestia innej filtracji kasztelana:/

    • Jasne, a świstak siedzi i ładuje to niepasteryzowane Kasztelany do transporterów. Mikrofiltracja nie jest przed pasteryzacją, tylko zamiast. W innym wypadku, po jaką cholerę w ogóle sobie zawracać głowę pasteryzacją, skoro Kasztelan „wytrzymuje” 3 miechy bez pasteryzacji? Kasztelan jest mikrofiltrowany, zapewne na filtrze świecowym. W Sierpcu akurat nie byłem, ale filtr świecowy widziałem np. w Warce.

  17. A szukałeś kiedyś odniesień do kawy? Najczęściej odpowiadam przy „koncerniakach”, że nie chcę tego piwa pić z tego samego powodu, z jakiego nie chcę pić rozpuszczalnej.
    I taki podział rozpuszczalna-naturalna to jak pasteryzowane, lub nie. Myślę, że analogii można by poszukać więcej – arabika=skład na opakowaniu, niefiltrowane/nieutrwalone=dobry ekspres ciśnieniowy itd. W końcu i tak każdy, kto ceni smak ma swoją ulubioną markę, albo małą palarnię z firmową mieszanką. Są gatunki kawy, które lubimy bardziej lub nie, podobnie jak style piwa.

  18. Drogi autorze. Bardzo się cieszę, że edukujesz, bo edukacja każdemu się zawsze przyda, nie wiedziałem o pasteryzowaniu piwa nic, teraz wiem trochę mniejsze nic. Dziękuję za to. Rozumiem, że masz taką manierę i sarkastyczne poczucie humoru, ale trochę przesadzasz z poniżaniem potencjalnego czytelnika i sprowadzaniem go do modnej ostatnio funkcji leminga. Ja wiem, że licentia poetica, czy jakoś tak, ale są też ludzie, którzy lubią dobre piwo, ale wychodzą z założenia, że jak chcę bułkę to nie muszę mieć piekarni. Jak wracam do domu, to wolę posiedzieć i porozmawiać z dziewczyną (pijąc dobre piwo) niż czytając opasłe tomiszcza o tymże (czytam o piwie teraz czyli nieco przed pierwszą w nocy, wstając rano do pracy będę tego żałował, ale kiedyś trzeba).

    Cieszę się, że edukujesz i dziękuję za to, ale zrozum, że nie każdy musi się znać na wszystkim a marketing pierze mózg nawet jak nie mam w domu TV.

    • Wiem, wiem. To jest trochę taka konwencja, nieco tabloidowa, żeby wzmocnić przekaz, wzbudzić emocje. Wiem, że to jest trochę jechanie po bandzie, bo ktoś może sobie pomyśleć, nie będę buca słuchał, jak on mnie tu stawia w złym świetle. Mam nadzieję, że sięgniesz, drogi Czytelniku ;), do innych wpisów, czy filmów i zobaczysz, że nie zawsze dominuje u mnie ten ton. Staram się być przede wszystkim merytoryczny, choć oczywiście pozwalam sobie na nieco ironiczne podejście. Mam nadzieję, że jednak zostaniesz tu na dłużej. Pozdrawiam.

  19. Z ogólnym przekazem wpisu się chętnie zgodzę, tak samo jak i z tym, że został on skonstruowany tak, żeby jak najbardziej podkreślić to, że w przypadku większości piw niepasteryzowanie to jedna wielka fikcja.

    Tylko chciałbym zadać kilka pytanie z ciekawości, bo jestem ciekaw, a w internecie pełnym subiektywistycznych recenzji piwa, takiej informacji nie wyłowię.

    Chodzi mi konkretnie o przykład twierdzowego, które ma dwie wersje. Gdy kilka razy piłem twierdzowe pasteryzowane i potem raz dopadłem wersję niepasteryzowaną, to wydawało mi się, że ma trochę inny smak (niekoniecznie lepszy, ale zauważalnie inny). Nie wiem też czy to nie kwestia podświadomości lub picia w tak dużym odstępie czasu, ale może jednak jest jakaś różnica w niektórych przypadkach?

    Druga rzecz – to po co niektórzy producenci celowo bawią się w niepasteryzowanie? Mówię np. o namysłowie niepasteryzowanym który na butelce ma krótką datę przydatności do spożycia.
    Piwo zasadniczo jest tanie (o ile dobrze kojarzę kosztuje ledwo ponad 2 zł w Zofmarze) i raczej nie jest spotykane w hipermarketach, więc po co się mieliby w to bawić?
    Pytam, bo wydaje mi się to nielogiczne.

    Ostatnia rzecz – czemu tyle ludzi bardziej zachwala wersje beczkowe piwa, niż jego butelkowe edycje? Zawsze zgadywałem, że kwestia jest z tym, że beczkowe edycje z racji tego, że nie muszą tyle stać na półkach to nie muszą podlegać tak rygorystycznej obróbce i dlatego mają trochę inny (w domyśle, lepszy) smak.

    To tyle od mnie. Mam nadzieję, że mój post nie zostanie odebrany jako atak. Jak już wspominałem, nie znam innych miejsc w sieci gdzie mógłbym znaleźć odpowiednio wiarygodne informacje, dlatego liczę na odpowiedź tutaj. 🙂

    Pozdrawiam.

    • Żeby porównać smak piwa musisz je wypić jedno po drugim, sam się wiele razy przekonałem że to zależy od tego co jadłeś wcześniej, czy chce ci się pić, czy jesteś najedzony albo też jakie piwo wypiłeś (napij się twierdzowego przed porterem i po porterze :)) Potem i tak może się okazać że są z różnych warek i dlatego smak jest odrobinę inny.
      Beczkowe piwa są zdaje mi się lepiej przechowywane i generalnie świeższe (no chyba że keg jest otwarty za długo), nad kondycją butelkowanego piwa czasem nie ma kontroli w sklepie, może stać w cieple, świetle czy jeszcze nie wiadomo gdzie i jak długo stoi. Ale tutaj to już niech się ekspert wypowie.

    • Z Twierdzowym była akcja taka, że jeden z piwowarów domowych, mający dostęp do laboratorium przeprowadził test na obecność czynnej inwertazy i okazało się, że Twierdzowe było pasteryzowane, mimo że etykieta mówiła coś innego. Nie wiem czy dotyczyło to całości produkcji czy części, ale napisał on z tym do browaru i po tym fakcie wypuszczono na rynek Twierdzowe pasteryzowane. Byłem przekonany, że ono po prostu zastąpiło poprzednią wersję. Być może jednak jest tak, że są dwie wersje i wokół komina sprzedaje się wersję niepasteryzowaną.
      Dlaczego producenci bawią się w wypuszczanie piwa niepasteryzowanego? Oczywiście dlatego, ze to się sprzedaje. Jak widać na przykładzie Kasztelana nawet bardzo dobrze się sprzedaje. Kasztelan urósł bardzo szybko z maleńkiej marki do kilku % udziału w rynku. Co do Namysłowa, to w moim odczuciu ono jest mikrofiltrowane, bo nie trafiłem nigdy na kwacha, ale jest to całkiem niezłe piwo.
      Co do beczki. Sam jestem zwolennikiem podejścia, że w knajpie tylko beczka. Dlaczego? Bo butelkę mogę sobie wypić w domu. Piwo beczkowe jest inne. Częstokroć jest rzeczywiście niepasteryzowane, ale w głównej mierze chodzi o to, że powinno być odpowiednio nalewane, odpowiednio podane i ten cały rytuał (który często w Polsce jest spieprzony, ale to inna kwestia) sprawia, że wolę beczkowe, nawet gdyby smakowało tak samo.
      Co do „odebrania jako atak”, to spokojnie jestem zahartowany. Dostaję baty z każdej strony. A w Twoim poście nie było niczego nawet zbliżonego do ataku, tak więc pytaj śmiało, w miarę możliwości i posiadanej wiedzy będę odpowiadał.

      • Po pierwsze, dzięki za rzeczową odpowiedź.
        Ta informacja odnośnie twierdzowego jest ciekawa i biorąc pod uwagę, że z zamkowego tylko je pijam częściej niż raz na kwartał, to chyba powinienem dla zasady zrezygnować. Chociaż to, że na każdej butelce jest numer telefonu do nich uznawałem za pewien plus dla nich.

        Co do tego, że namysłów niepasteryzowany to całkiem przyzwoite piwo to muszę się zgodzić i między innymi dlatego jego przykład przywoływałem.
        Tylko nie zrozumieliśmy się odnośnie tego co mam na myśli „po co się w to bawią”. Chodziło mi o konkretny przykład namysłowa niepasteryzowanego który ma faktycznie na butelce nadrukowaną krótką datę przydatności do spożycia.
        To, że data przydatności jest krótka, powoduje, że mają większy problem z sprzedażą tego, a na bank nie rekompensują sobie tego ceną.
        W przypadku normalnych „niepasteryzowanych” które mają datę przydatności dokładnie tą samą jak piwa pasteryzowane na tej samej półce, to oczywiście zgodzę się z tym, że piszą niepasteryzowane, bo na tym da się zarobić jak na każdym nowym wabiku.
        Mi jednak chodzi o konkretny przykład tanich piw niepasteryzowanych które faktycznie mają krótką datę przydatności do spożycia. Na tym sądzę, że się nie da zarobić tak łatwo, więc ten argument odpada.

        Teraz co do tego, że piwo w pubie pije się z beczki dla zasady to oczywiście racja. Możliwe, że faktycznie ludzie mylą swoje pozytywne odczucie dookoła całej aury towarzyszącej piciu, z faktycznymi przesłankami smakowymi. Tylko czy faktycznie jest tak w większej części przypadków?
        Tzn. czy w większej części przypadków o lepszej ocenie wersji beczkowej decyduje atmosfera dookoła, a nie to, że piwo jest mniej obrobione?

        Nawiasem mówiąc ja dodatkowo jestem zwolennikiem teorii, że nie tyle piwo musi być równie dobre, żeby je wybrać. Wystarczy, żeby było to takie którego nie piłem. 😉

        Tak czy inaczej, jestem ciekaw czy gdyby browary nie kombinowały na około z tą niepasteryzacją, to ta prawdziwa niepasteryzacja (którą zgaduję, że można spotkać w przypadku piw beczkowych, gdzie nie ma potrzeby oszukiwać) faktycznie nie powoduje jakiś zmian w smaku.

        • To nie jest tak, że każde piwo beczkowe jest niepasteryzowane. Piwa z wielkiej trójki są pasteryzowane, a więc Lech, Tyskie, Żywiec, Warka, Carlsber, Heineken itd. są wszystkie pasteryzowane.

          Wracając do Namysłowa. Co z tego, że piwo ma krótki termin, jeśli właśnie dzięki temu, że jest niepasteryzowane sprzedaje się na pniu. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, że brakowało go w hurtowni. Powiem więcej, Namysłów gdyby chciał pewnie mógłby wydłużyć termin przydatności tego piwa, do 2-3 miesięcy, ale to im się nie opłaca. Z dwóch powodów. Gdyby wydłużyli, to ludzie mogliby stwierdzić, że ma taki sam termin przydatności co Kasztelan n/p, a jest już całkiem spore grono osób, które jednak uważa Kasztelana za oszustwo. Po drugie w interesie browaru jest, żeby piwo szybko się sprzedawało, bo wtedy szybciej wrócą pieniądze. W handlu są notoryczne zatory płatnicze. A tak mogą powiedzieć, jeśli chcecie następną dostawę niepasteryzowanego, to musicie zapłacić zaległą fakturę.

          Mikrofiltracja, nie jest jakąś drogą technologią. Owszem przez filtr jest mniejsza wydajność, ale bez przesady.

        • To, że nie każde piwo beczkowe jest niepasteryzowane to oczywiste i zaznaczyłeś to już w poprzedniej wiadomości.
          Tak jak i nie bardzo mnie interesuje rozpatrywanie wielkiej trójki piw.
          Mi raczej chodziło o piwa bardziej unikalne, więc na myśli miałem np. różnicę między wersją beczkową a butelkową, pumpkin ale od pinty.
          Tylko teraz, w momencie gdy o tym przykładzie sobie przypomniałem, trafiła mi też informacja do głowy, że bodajże owa różnica wynikała z tego, że do butelki trafiła już kolejna warka.
          Stąd może faktycznie różnica smakowa między wersją butelkową a beczkową, wynika najczęściej z tego, ze to już inne partie. Wtedy podkręcając to atmosferą z pubu (zwłaszcza np. przy premierze piwa), faktycznie mogło spowodować moje urojenie sobie, że to brak tak skrupulatnego zabezpieczenia piwa może powodować znaczącą różnicę w smaku.

          Wracając do namysłowa.
          Teoria z tym, że celowo ograniczając datę przydatności mogą likwidować zatory płatnicze, jest całkiem fajna i faktycznie brzmi rozsądnie.
          Zaś z tym o rozsądku klientów to już nie bardzo, bo może i zjawisko „odkrycia prawdy” zachodzi, ale mowa jest o zupełnej innej skali.
          Z Twojego innego wpisu odnośnie czemu koncernowe piwa są tak podłe da się wyciągnąć dwa pośrednie wnioski.
          Pierwszy dotyczy tego, że w rynku piw działa odwieczne prawo, że najlepiej sprzedaje się produkt najgorszy a nie najlepszy.
          Drugi zaś mówi, że ludzie są strasznie odporni na to co oczywiste i wynika z czystej logicznej lub racjonalnej analizy.
          Czyli jestem gotów się założyć, że namysłów gdyby faktycznie chciał zarobić to mógłby spokojnie wypuścić nową edycję z jeszcze większym napisem „niepasteryzowany” i z półroczną datą przydatności.
          Założę się, że gdyby z takim produktem poszli do marketów i supermarketów to i tak by zarobili wielokrotność tego co zarabiają teraz.
          Ja i pewnie wiele osób zbojkotowałoby ten produkt ze względu na robienie klienta w balona, ale i tak to byłaby kropla w morzu.

          Tak czy inaczej z tego wszystkiego mi wynika, że faktycznie niepasteryzacja to tylko taka legenda. Może i w konkretnych przypadkach gdzie faktycznie nie było pasteryzacji, to jakoś w mikroskopijnym stopniu to może zmieniać smak. Tylko już bardziej atmosfera przy piciu piwa ma większy wpływ na sposób jego odbierania.

          Jeszcze raz dzięki za informacje o twierdzowym i podpowiedź z tym po co mógłby namysłów się męczyć z skracaniem terminu.

          No cóż, nie pozostaje mi nic innego jak dalej zaopatrywać się w gorsze i niezdrowe pasteryzowane piwa. 😉
          Szkoda tylko, że już chyba od miesiąca nie ma jakieś ciekawej piwnej premiery.

        • Nie, Dyniamitu z Pinty była tylko jedna warka. Tutaj mogły grać takie kwestie, jak czas rozlewu. Mam wrażenie, że butelka pojawiła się z opóźnieniem, a beczkę za wszelką cenę chcieli wypuścić przed Halloween. Mogło być więc tak, że beczka była rozlewana bez jakiejkolwiek filtracji, a piwo do rozlewu butelkowego było już filtrowane. A jak mówi przysłowie „filtracja to kastracja” i zdecydowanie mocniej wpływa na piwo, niż pasteryzacja.
          Aż tak pesymistyczny bym nie był, że piwo najgorsze wypiera lepsze. Z pieniądzem ma to uzasadnienie, bo wtedy pieniądz lepszy jest zatrzymywany przez ludzi, a płacą gorszym. Z piwem ten mechanizm nie działa. Tu raczej działa to, że najlepiej sprzedaje się to, co najbardziej nijakie.

        • Czyli możliwe, że urojone zmiany w smaku z niepasteryzowania, tak na prawdę wynikają z tego, że dane piwo było niefiltrowane?

          Co do tego, że to pesymistyczne podejście, to nie byłbym taki pewny. W praktyce piwo jak najbardziej nijakie jest synonimem piwa najgorszego.
          Możliwe, że to podejście jest bardzo pesymistyczne w małej skali, ale obserwując cały rynek i patrząc jaki udział rynku mają koncerny lub np. bohater tego wpisu czyli Kasztelan, to już mi się wydaje, że to tylko czysty realizm.

          Tak tylko przy okazji niefiltrowania. Czy było coś słychać na temat krakowiaka z browaru południe, jakoby starali się coś kombinować? Z tego co słyszałem, podobnież jest on bardzo podobny do austriackich zwickli zamiast do typowych niemieckich kellerów.
          Ciekaw jestem czy faktycznie jest taki jak myślę (w sensie haseł i teorii opisujących go), bo dość często go biorę i zwyczajnie lubię.

          A tak kompletnie poza tematem.
          Gdyby w style.css zmodyfikować .commentlist li.comment (wiersz 1172) i ustawić padding: 0 0 0 45px; to czytelność komentarzy powinna wzrosnąć.
          Gdyby zmodyfikować plik odpowiedzialny za wyświetlanie komentarzy i zrobić tak, że treść komentarza nie była przesunięta względem avataru i podstawowych parametrów, oraz dołożyć cienką linię z lewej strony dla każdego poziomu, to już w ogóle zdecydowanie lepiej powinno się czytać, a zwłaszcza odpisywać. Tylko to już jest wiele razy bardziej złożona czynność niż przestawienie jednej wartości w jednym pliku.

  20. A czy piwa niepasteryzowane dostępne w sklepach nie są dodatkowo 'konserwowane’
    chemicznie albo maja inne dodatki 'chemiczne’ niż piwa pasteryzowane, np. polepszacze/utrwalacze smaku albo zapachu? Na etykietach o tym nie wspominają.
    Wypiłem kilka różnych i po każdym miałem reakcje alergiczną jak po 'chemicznej’
    żywności. Po pasteryzowanym nic takiego nie występuje.

    • Nie są. Jeżeli piwo niepasteryzowane ma termin powyżej 5 tygodni oraz/lub po 5 tygodniach nie psuje się mimo, że jest trzymane w temperaturze pokojowej, to oznacza na 99%, że jest mikrofiltrowane, czyli wszystkie drobnoustroje (bakterie i drożdże) zostały odfiltrowane, również z całą masą białek.
      W piwowarstwie, poza przypadkami jakichś miksów piwa z oranżadą, nie stosuje się konserwantów chemicznych. Stosuje się przeciwutleniacze, czyli najczęściej kwas askorbinowy, czyli popularną witaminę C.
      Jeżeli po piwie niepasteryzowanym miałeś reakcję alergiczną, być może masz alergię na drożdże.

      • Dzięki za odpowiedź. Chętnie to sprawdzę. Zrobię grzańca z piwa
        niepasteryzowanego, na które mam uczulenie.

        Przypomniało mi jeszcze, ze nie miałem problemów z piciem piwa w restauracjach, które miały własny browar. Nie tylko w Polsce. Czy browary restauracyjne z zasady pasteryzują piwo?

        Za to coś było „nie tak” ze wszystkimi sklepowymi niepasteryzowanymi, które piłem. Stąd moje pytanie o dodatki chemiczne w piwach niepasteryzowanych. Niekoniecznie konserwanty. Może jakieś „poprawiacze” smaku?

        • Nie no jeśli piłeś piwo w browarze restauracyjnym i nic Ci nie było, to na bank nie jest alergia na drożdże. Tam piwo jest niepasteryzowane i niefiltrowane, a więc zawiera wielokrotnie więcej drożdży i to zwykle żywych.

          Nie wierzę w to, że po wszystkich, tak przecież różnych, piwach niepasteryzowanych – bo jedne są mikrofiltorwane, inne nie. Np. taki Kasztelan jest mikrofiltrowany, a Lwówek na pewno nie jest, wiec ja między nimi nie widzę wspólnego mianownika i to jest raczej niemożliwe, żeby było w nich coś co wywołuje alergię.

          Jak byś chciał ciągnąć ten wątek, to napisz jakie to były piwa i jakie objawy.

        • Chętnie.

          Chyba jednak nie wszystkie piwa niepasteryzowane powodują u mnie alergię. Ciechan z tego co pamiętam nie powodował. Guinness w pubach w Irlandii zdaje się też nie jest pasteryzowany a nie mam na to alergii.

          Łomża niepasteryzowana daje najsilniejsze objawy. Ostatnio spróbowałem Lwówka, reakcja alergiczna była słabsza, ale wyraźna.

          Było kilka innych piw, ale ich nazw teraz nie pamiętam. To chyba były też jakieś piwa regionalne z Auchan, w małych butelkach. Nie wiem czy były pasteryzowane.

          Kasztelana nie piłem – spróbuję, zobaczymy co będzie.

          Objawy to „puchnięcie” zatok, zaraz potem ból głowy i katar, To by pasowało do drożdży. Czasem wystarczy kilka łyków, Takie same objawy miałem po Koelsch-u i fińskim Lapin Kulta III. Jedno i drugie w restauracji, raczej pasteryzowane.

          Wspólny mianownik wszystkich piw, na które ma uczulenie jest taki, ze smakują mi bardziej od innych. Ale teraz ich unikam.

        • Dziwna sprawa. Nie zazdroszczę. Ja bym na Twoim miejscu zrobił sobie testy.

          W normalnym filtrowanym piwie drożdży być nie powinno, albo śladowe ilości. Z kolei w piwie w browarze restauracyjnym może ich być sporo. Jeśli nie masz takich objawów pijąc weizena w browarze restaucracyjnym, to na bank nie będą drożdże.

        • Najlepszego weizena piłem tu
          http://www.barfuesser-nuernberg.de/

          Żadnych problemów.

          Nie mam alergii pokarmowych, jedynie 'zwykłe’ alergie na roztocza, sierść, trawę. Na drożdże piekarnicze nie mam alergii na 100%. Na pewno mam alergię na powszechnie stosowane środki chemiczne dodawane do produktów spożywczych, ale one są zazwyczaj umieszczane w składzie na etykiecie. Na etykietach piwa jednak nic takiego nie ma.

        • @jgorsk napisałeś:
          „Nie mam alergii pokarmowych, jedynie ‚zwykłe’ alergie na roztocza, sierść, trawę. ”

          I tu masz odpowiedź, chociaż jeszcze Kopyr musi mnie upewnić co do zawartości słodów. Sprawa jest taka, że mając uczulenie „zwykłe” na trawę zapomina się, że zboża to też trawa! Nikt nie traktuje poważnie alergii wziewnych, a one powodują, że samo spożywanie traw czy pieczywa białego powoduje przeróżne alergie i ogólny zły stan organizmu. Więc, jeżeli w piwie są mikroelementy zbóż to ono Cię uczula. I tu pytanie czy zawartość słodu się do tego zalicza – myślę, że tak bo jest ze zbóż. Mam ten sam problem co ty, jestem już u kresu jego rozwiązania dzięki całkowitemu wyeliminowaniu prostych cukrów (z wyjątkiem owoców), białych pieczyw, drożdży, oraz niestety niefiltrowanych niepasteryzowanych piw.. póki co mogę pić „zwykłe” piwa, z czasem będę testować te najsmaczniejsze niefiltrowane i niepasteryzowane – może się uda, pozdrawiam!

  21. Może warto by któryś z browarów zamiast pisać o pasteryzacji, napisze o ilości jednostek pasteryzacji. Przy okazji z wady dla dzisiejszego konsumenta można zrobić zaletę. Już widzę jak obezwładniony magią liczb tłum wali drzwiami i oknami po piwo z „20 jednostkami pasteryzacji” Pal licho czy to dużo czy to mało, skoro piszą że 20 i to jeszcze wielkimi literami na etykiecie, znaczy że w sam raz. A gdyby zostało to jeszcze podparte kampanią na miarę wszystkich piw „niepasteryzowanych” to kto wie, jaki byłby efekt takiego chwytu. Myślę, że mogłoby być ciekawie… A w dalszym kroku: „dzięki zastosowaniu technologii jak za dawnych lat, nasze piwo ma teraz 21 jednostek pasteryzacji! Piwo jak ze średniowiecza nareszcie może zagościć w twoim domu”…

  22. Dobry wpis, trochę hejtem zalatuje, ale szczerze, to nie spotkałem się z tą modą. Ja raczej powiedziałbym, że Polacy piją tylko, to co znają, a znają tylko to, co piją, czyli legendarne premium albo jasne pełne, bo taka nazwa jest na większości butelkach (choćby od razu kojarzy mi się Lech Premium). Dla mnie nie oznacza to nic.

  23. Spróbowałem Kasztelana niepasteryzowanego. Żadnych objawów alergicznych. Po grzańcu z Łomży niepasteryzowanej objawy były zupełnie inne niż zazwyczaj – silne uczucie zmęczenia po małej szklance.

    Czy Kasztelan jest bardziej odfiltrowany niż Łomża?

    To jak to jest z dodatkami chemicznymi w „sklepowym” piwie niepasteryzowanym?
    W większości wyrobów spożywczych są takie dodatki, czy piwo jest wyjątkiem?

    • Wg mojej wiedzy w piwie nie ma konserwantów chemicznych. Piwo konserwuje się albo termicznie (pasteryzacja) albo mechanicznie (filtracja). Zauważ, że to co jest pasteryzowane nie jest konserwowane chemicznie, soki, dania gotowe. Teraz nawet coca-cola nie ma konserwantów chemicznych.

      • Dlatego pytam o piwo niepasteryzowane. Poza tym nie tylko konserwanty mogą być dodawane. Mam bardzo silne wrażenie, że w wielu piwach niepasteryzowanych jest coś „brzydkiego”.

  24. To jakie piwo Polskie jest niepasteryzowane??
    Mam takie pytanko czy ktoś z was pił piwo wileńskie niepasteryzowane prosto z beczki z 5 dniowym terminem ważności??? Jeśli ktoś raz spróbuje to już nigdy nie będzie chciał pić pasteryzowanych.

  25. Wygotowane lub podgotowane drożdże w piwie są wstrętne i dają później zamulający stan upojenia. W dodatku smak często jest muląco- gęstawo- gorzkawy i o wiele, wiele bardziej słaby, niż w piwach nietkniętych po skończonych fermentacjach. Co z tego, że w brudnych browarach piszą na etykietach niepasteryzowane a nawet w składzie drożdży niema? To że to poprostu złodziejskie wszy, którzy przypuszczają, że każdy da się nabrać, uzależnić… Po za tym co to za informacja- piwo niepasteryzowane to ściema i Polacy piją etykiety?(Cyt. google)- Spory błąd piszącego post! Czyli to ma oznaczać, że szukając informacji o niepasteryzowanych, piwach nabywanych ze sklepu, trafia mi się jedyna informacja od pana x o tym, że takiego niema…? Czy przypadkiem nie powinno być to sformułowane w zupełnie inny sposób? Na przykład: piwa niepasteryzowane, z żywymi komórkami drożdżowymi to zupełnie inna kategoria, niż produkty piwne, pasteryzowane, lub piwo- podobne produkty mikrofiltrowane, sterylizowane, które zastępują niesłusznie- prawdziwe piwa w sklepach, na które nabierają się Polacy, bo nikt nie kontroluje we właściwy sposób nałożonych informacji na dane właściwości piwa…?

  26. Ja nie pijam piw „niepasteryzowanych” tylko dlatego że mnie zawsze odstraszał termin do spożycia, Litewski Sviturys niepasteryzowany już zupełnie przegiął pałę gdy termin ważności osiągnął w tym piwie niemal 6 miesięcy!!! Swego czasu ostatni browar państwowy w Czarnkowie produkował piwo niepasteryzowane które maksymalny termin do spożycia miał do 2 tygodni, ile w tym prawdy było nie wiem, możliwe że faktycznie było niepasteryzowane. Inna sprawa to piwa domowe które miałem okazje pić… niebo a ziemia. Niepasteryzowane w puszce to już żenada informująca o faktycznej zawartości w środku. I na zakończenie mojego wywodu, to napoje piwo podobne jak Tyskie itd, gdzie proces produkcyjny jest skrócony do minimum, ludzie to piją tzn reklamę piją.
    Pozdrawiam z Poznania.

  27. Kolego, piszesz o gościu któremu proponujesz jakieś piwa z górnej półki a on Ci odpowiada że sobie poradzi, i ma racie. Bo przeciętnego polaka nie stać na piwa za 4-5 zł woli coś wybrać w granicach 2-2,50zł

  28. Bardzo poproszę o konstruktywną wypowiedź na temat ,,Namysłów Niepasteryzowane”. Nie lustrowałem wszystkich komentarzy i nie wiem, czy gdzieś nie widnieje jakaś aprobata piw niepasteryzowanych dostępnych na rynku. Jeśli można więc podpytać, czy w opinii znawcy warto nad którymś z piw z tej kategorii (polskich piw) pochylić się dłużej? Pozdrawiam

  29. Szanowny Panie Kopyra;

    Jestem chemikiem (Ph.D,) i uważam ze pasteryzacja istotnie zmniejsza, lub wręcz eliminuje walory zapachowe i smakowe napoi i produktów żywnościowych produkowanych na zasadzie fermentacji, takich jak piwo czy sery. Fermentacja jest obowiązkowa aby zmniejszyć ryzyko bakteryjnego zatrucia ale jednocześnie degraduje związki chemiczne które są nietrwale termicznie ale które nadają.tym produktom walory zapachowe i smakowe.

    Piwo pasteryzowane z butelki, nie ma wystarczającego aromatu a jego smak głównie zależy od zawartości resztkowych cukrów i dodatków takich jak chmiel.

    Mieszkam w Kanadzie gdzie mogę kupić „najlepsze” zabutelkowane piwa z całego świata. Kupuje głownie piwo typu pilsner i muszę przyznać ze walory smakowe i zapachowe większości tych piw są bardzo podobne. Przypuszczam, ze to co je początkowo rozróżniało zostało wyeliminowane poprzez fermentację.

    Piwo które najbardziej lubię to Urquel Pilzner, ale nie te z butelki na export ale te niepasteryzowane z beczki które kiedyś degustowałem w Czeskiej Pradze. Żadne inne piwo typu pilsner mu nie dorówna.

    Sławek F.

    PS. komu zależy na rodzaju piany lub jej pozostałości na szklance kiedy napój nie smakuje?

  30. ja osobiście pijam piwa czeskie, polskie to taki shit, że nie da się tego pić, ostatnio co piłem i było w miare to Miłosław niefiltrowane czy jakoś tak, a wy co o piwach czeskich sądzicie?

Leave a Reply to SzymonCancel reply