Czy Artezan mógłby eksportować piwo do Indii?

38
2855

czyli o India Pale Ale na przykładzie Artezan IPA.

India Pale Ale to cała grupa stylów, zawierająca klasyczną angielską wersję, intensywnie chmieloną amerykańską i do tego jeszcze podwójną zwaną też imperialną, a niektórzy zaliczają tu nawet czarną tzw. Black IPA. Jako, że jestem typowym hop-headem czyli maniakiem chmielu w piwie, więc ze zrozumiałych względów najmniej emocji budzi u mnie wersja klasyczna, która jest słabiej chmielona, mniej goryczkowa, za to bardziej karmelowa i nieco pełniejsza. Powiem więcej, brytyjskie egzemplarze, które miałem okazję próbować mocno mnie rozczarowały. Mimo wszystko jak tylko usłyszałem, że Artezan wypuszcza IPA napaliłem się jak szczerbaty na suchary. Na premierze Kawki było to drugie próbowane przeze mnie piwo i… bardzo mnie rozczarowało, ale nie uprzedzajmy faktów.

Strasznie się rozgadałem, do tego stopnia, że film osiągnął 25 minut, więc musiałem go podzielić na dwie części. Co gorsza przy obróbce okazało się, że i tak aparat ciachnął mi plik, bo uznał, że za dużo gadam ;), stąd mały przeskok pod koniec drugiego odcinka.

W pierwszej części (przed otwarciem butelki) opowiadam skąd się wziął styl India Pale Ale. Jakim cudem opłacało się wozić piwo przez pół świata? Co było pierwsze jajko czy kura, czyli IPA czy pale ale? I dlaczego IPA była słabsza pod względem ekstraktu od innych dostępnych wówczas na rynku piw?

W części drugiej oceniam Artezan IPA, jego goryczkę, aromat i szanse na pomyślne przetrwanie podróży do Indii. W tej części obrywa się też pubom, chomikującym, bo leżakowaniem tego nazwać nie można, piwa do tego nieprzeznaczone. Konfrontuję też po raz kolejny nonica ze szkłem degustacyjnym.

Mieliście okazję pić Artezan IPA? Jakie są Wasze wrażenia? Jak w ogóle podchodzi Wam ten styl? Czy jesteście w stanie jeszcze odnaleźć przyjemność w degustowaniu IPA w jej angielskim wydaniu?

38 KOMENTARZE

  1. Piłem wczoraj i też mi bardzo smakowało (pomimo jakichś farfocli w piwie, nie wiem czy to brudna butelka czy osad sedymentacyjny z piwa, raczej to drugie bo układ trawienny nie narzeka dzisiaj). Moja piwna droga jest dość krótka ale odkąd spróbowałem Rowing Jacka i Angielskiego Sniadania podążam ejlową drogą i zgłębiam temat bo bardzo mi takie piwa zasmakowały (chociaż stout jest nadal na topie).
    W przyszłym tygodniu lecę służbowo do Ghent czyli Gandawy więc będzie okazja spróbować lokalnych specjałów 🙂 Może kierownik coś poleci?

    • Nie wiem co już piłeś z Belgii. Ale na pewno trzeba spróbować: Duvela, Trapistów ze szczególnym uwzględnieniem Chimay, Rochefort i Westmalle, Orvala, Blanche de Namur, warto pokusić się o jakiegoś dzikiego Rodenbacha albo Duchesse de Bourgogne, no i z lambików, również owocowych, te które w nazwie mają Oude (czyli stare, bo nie będą dosładzanymi ulepkami), szczególnie polecam Cantillon, choć te akurat nie mają w nazwie Oude.

      • bardzo polecam ten browar + wycieczka po nim (nawet jeśli wycieczka to w sumie kilkanaście kroków po jednym wielkim pomieszczeniu).
        Ja do listy piw dorzuciłbym przynajmniej Gulden Draak’a i Tumulusa Magnę (choć ten drugi to dość trudne do zdobycia piwo).

  2. „Czy jesteście w stanie jeszcze odnaleźć przyjemność w degustowaniu IPA w jej angielskim wydaniu?” – jak najbardziej. Na dłuższe posiedzenie zdecydowanie wolę EIPA niż AIPA, bo nie jest przegięte i można go wypić kilka szklanek bez wykręcania kubków smakowych. To jest piwo w którym odnajduję to, co bardzo lubię w piwie – balans smaku, słodowość i goryczka w harmonii.

    • Mnie tam nic nie wykręca. 😉 Jedyne co mi przeszkadza w takim np. Rowing Jacku, to że mocno idzie do głowy. Artezan ze względu na niższy ekstrakt miałby tutaj plusa.

        • Tzn. nie Rowing Jack idzie do głowy, ale kilka Rowing Jacków już tak. Walk on Water nie piłem, ale zapewne nie jest tak pijalne jak RJ, jest zapewne degustacyjne. Po jednej butelce masz dosyć, RJ można wypić kilka, tylko że to się źle kończy. 😉

        • Piłem Walk on Waters tydzień temu. Zdecydowanie jest to Barley Wine. Niestety jego pijalność jest niesamowita jak na coś, co ma 14% alkoholu i lepiej piło mi się je, niż RJ. Po prostu nie czuć kiedy się je pije. To spowodowało jednak szybkie zaburzenie światopoglądu i postrzegania na długo. Jak będzie tylko okazja to polecam, pojemność 0,3 l wystarczy. W zasadzie 0,2l to już jest ilość optymalna (ze względu na alkohol). Piwo przypomina wytwór z labolatorium, po nalaniu do ust zachowuje się co najmniej dziwnie – to nie jest uczucie picia wody/piwa i jest co najmniej dziwne. To co można na niego temat usłyszeć, tj. lżejsze, niż woda itp. sprawdza się.

        • wina mają po te 12-13 % a na różnych degustacjach wypija się bez problemu 500 i więcej mililitrów. WoW jest przegięciem. Piłem odrobinę i mam mieszane uczucia…

        • Przetestowałem WoW na moim ojcu i piwo bardzo mu smakowało, dużo bardziej niż RJ (traktuje to jako test zrobiony na zwykłym konsumencie piwa).
          Wiadomo, zależy kto co lubi. Piwo jest kontrowersyjne i rzeczywiście wypicie 0,5l nie odpowiada wypiciu 0,5l wina o podobnej zawartości alkoholu pod względem uderzania do głowy. Może chemiczne sztuczki Mikkellera powoduje takie działanie alkoholu – ja nie wierzę, że nie odpalili do stworzenia tego piwa odpowiedniego labolatorium …

  3. Piłem IPĘ na premierze w Strefie Piwa i to był jedyny raz. Wydaje mi się, że było podane w temperaturze ok 8 st, a nie jak zaleca Artezan 12-14 st. Tak jak pamiętam, to aromat chmielowy był bardzo słabo wyczuwalny, piana opadła praktycznie natychmiastowo i piwo było wodniste o bardzo średniej goryczce. Powiem, że bardzo mnie to rozczarowało i oczekiwałem czegoś więcej od Artezana; w szczególności, że WIT przypadł mi do gusty od razu (może poza zapachem przy pierwszej krakowskiej warce).
    Nie piłem od tego czasu IPA – fizycznie go nie ma w Krakowie, i nie wiem co też nie było tak na premierze. Chętnie wrócę jeszcze raz do niego i zobaczę o co chodziło.

    • Gwoli językowej poprawności – no offence. Piłem to IPA, a nie IPĘ. IPA jest rodzaju nijakiego, podobnie jak każde ale. Oczywiście potocznie można sobie mówić jak się chce, ale warto być świadomym jaka wersja jest poprawna. Dlatego często mówię „aj pi ej”, bo wtedy nie ma tego „a” na końcu, które w j. polskim kojarzy się z rodzajem żeńskim.

      • Oczywiście zgadzam się, że mówi się tak jak wspomniałeś i tak też mówię, jednak napisanie „IPĘ” ma swoje uzasadnienie – skrótowość wypowiedzi. Wszyscy wiemy o co chodzi, może bije to po oczach, ale jest to wygodne.

      • Obawiam się, Kopyrze, że nie do końca tak to będzie. „IPA” jest skrótowcem, któremu całkiem legalnie, tj. zgodnie z zasadami polskiej gramatyki, można nadać cechy gramatyczne. W tym przypadku cechą tą będzie rodzaj żeński, gdyż mamu tu zakończenie na nieakcentowane w wymowie „a”. Stąd deklinacja Ipę, Ipie itd. jest jak najbardziej poprawna, analogicznie zresztą to takich skrótowców jak FIFA, UEFA (Fifę, Fifie, Uefę, Uefie).

        Polecam lekturę:
        http://so.pwn.pl/zasady.php?id=629593
        http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=9593

        • Widziałeś w jakimś poważnym tekście określenia Fifę lub Uefie? Co innego mowa potoczna, a co innego oficjalny materiał.

        • Szczerze? Nie. Ale podane źródła są raczej kodyfikujące także dla wersji pisanych. Pod tym drugim linkiem da się natomiast wyczytać, że takie skrótowce można w piśmie odmieniać lub nie, a jeśli odmieniać, to nawet wg dwóch wzorów: IP-ę, IP-ie, Ipę, Ipie.

        • Ok. Będę miał świadomość, że teoretycznie jest to dopuszczalne, natomiast konsekwentnie będę stosował wersję „wypiłem to IPA”. Podobnie jak „napiłbym się porteru”, a nie portera.

          Niektórzy twierdzą, że uzus potwierdza formę poszłem, jako poprawną. Jestem odmiennego zdania.

  4. Zaciekawiła mnie jedna rzecz. Jeżeli Pale Ale było po IPA, a rynek był zdominowany przez portery, to dlaczego na eksport zdecydowano się warzyć całkiem inne, stosunkowo jasne piwo jakim jest IPA zamiast warzenia mocniejszych i mocniej chmielonych porterów?

    • To był niezależny proces. Obok porterów zaczęły się upowszechniać jasne piwa, z powodów o których napisałem powyżej/poniżej. Sęk w tym, że te piwa z racji ekstraktu były ciemniejsze niż IPA, więc obniżenie ekstraktu dodatkowo potęgowało efekt rozjaśnienia.

  5. Przed IPA Anglicy wysyłali do Indii głównie portery. Pod koniec XVII w. było to ok. 700 beczek rocznie, a pod koniec XVIIIw. było to już 9000 beczek IPA. Nie wiadomo do końca kto był prekursorem, ale w literaturze wyjmienia się głównie Goerge’a Hodsona, który zaczął cały proceder ok 1790 r. Piwo było bardzo mocno chmielone – gdyby liczyć na czysto ok 200 IBU, gęstość początkowa ok 17-17,5 P. Gdyby chcieć to samo uzyskać w domu to na 20 litrów trzeba użyć 135-140g EKG 7,8% na goryczkę. Słód to oczywiście pale z dwurzędowego angielskiego jęczmienia. Leżakowanie min. 3 miesiące.
    Ciekawe czy ktoś kiedyś zdecyduje się na komercyjne uwarzenie takiego piwa.
    Warto jeszcze zwrócić uwagę, że ekspansja na Indie była podyktowana bardzo dużym udziałem w rynku samego portera, szał na jasne piwo zaczął dopiero po upowszechnieniu się naczyń szklanych a miało to miejsce dopiero od roku 1840, kiedy to poluzowano absurdalne prawo nakładające wysokie podatki na takie naczynia – do tego momentu używano głównie naczyń cynowych, kamiennych i ceramicznych.

    • Nie tak do końca. Wg Raya Danielsa jasne piwa zaczęły się upowszechniać wraz z wejściem do użycia hydrometrów, czyli przyrządów do mierzenia gęstości brzeczki. Okazało się bowiem, że jasne słody są bardziej wydajne, niż ciemne. Stąd już krótka droga do stoutu z jasnego słodu z niewielkim dodatkiem palonych, zamiast w 100% z brown.

      Te wartości goryczki zostały już wielokrotnie pobite w piwowarstwie komercyjnym. Wg tego co usłyszałem na degustacji piw amerykańskich, do Double Jacka (IIPA) z Firestone Walker używa się 2 kg chmielu na hl, czyli 400g na 20L. Oczywiście gros na aromat.

      Co do Hodgsona, to on był pierwszy, ale szybko interes zwęszyły browary z Burton.

      • Pisałem o upowszechnieniu w sensie postrzeganiu przez klienta piwa jasnego jako pewnej wartości – używanie słodu pale w zasypie to inna para kaloszy.

        Co do warzenia miałem na myśli nasze rodzime podwórko, bo tego dotyczył twój wpis. Może inaczej: czy Artezan byłby w stanie sprzedać IPA uwrzonej wg. oryginalnej receptury zamiast wysyłać do Indii?

      • Czyli jak zwykle – idea cięcia kosztów i maksymalizacji zysków prowadzi do znanego mechanizmu wypierania lepszego pieniądza (w tym wypadku piwa) przez gorsze. Marzenie żby ktoś dzisiaj uwarzył stouta/portera w klasycznym wydaniu ze słodów brown/ciemnych/palonych jak to było przed tym odkryciem, że używając słodów jasnych można więcej zarobić.

  6. Co do przyjemności z picia EPA/IPA. Oczywiście, że jest. Tak na marginesie moim ulubionym stylem jest porter baltycki w wersji wytrawnej. Ale nie pijam go przecież codziennie po 10 sztuk. Raz się ma ochotę na porządnego pilsa, raz na maksimum chmielu w AIPA, a raz na stonowany ale wyraźny chmiel w IPA.

  7. Tomasz nie pamiętam juz czy o tym wspominałeś ale piję właśnie Hopfenstopfer Citra Ale i miałem gush po otwarciu – normalne to ?

      • dodam jeszcze że utknęło mi w pamięci jak mówiłeś że gush w niemieckich piwach jest częsty i nie nalezy się tym przejmować, nie wiem tylko czy dotyczy też IPA

        • Nie, to nie tak. W zeszłym roku był problem z gushingiem w niemieckich piwach i jakiś niemiecki urząd wydał oświadczenie, że nie wpływa to na jakość i bezpieczeństwo piwa. Jeżeli piwo powoli wychodzi z butelki, to jest gushing tego typu. Jeżeli piwo gwałtownie opuszcza butelkę, bo jest przegazowane, to jest trochę inna sprawa. Może to być infekcja.

Leave a Reply to PiotrCancel reply