Dawno nie było nic z importów, a więc piwo otrzymane od widza, a przywiezione z Australii. Różnica w porównaniu do wcześniej degustowanych piw z Australii jest taka, że do Polski trafiło samolotem, a nie statkiem. Czy to wpłynie na lepszą kondycję tego piwa?
Poleci ktoś jakieś dobre piwo z okolic Bielefeld i Palermo ?
Krótki termin, czyli wcale nie stosują pasteryzacji? Australia to b. duży kraj. Czyżby piwa były tylko lokalnie sprzedawane, bo już przecież z wożeniem po Polsce piwa niepasteryzowanego są problemy (jak twierdzili doktorzy), a jednak Polska jest zdecydowanie mniejsza i jednak, bądź co bądź, chłodniejsza.
To piwo miało długi, co najmniej roczny termin, ale zakładam, że wśród browarów rzemieślniczych w Australii zdarzają się takie co nie pasteryzują i dają znacznie krótsze terminy.
To piwo na ratebeer zajmuje 12 miejsce wśród najlepszych australijskich, więc chyba lokalsi w nim gustują.
Znaczy ono było bardzo dobre, ale nie wybitne, zaskakujące.
Nie, no chodzi mi o to, co powiedział Ziemek Fałat. Że piwa, które próbowali w NZ są w środku stylu, bez fantazji. Pytanie czy na Antypodach takie piwo lubią, czy nie mają porównania z szalonymi eksperymentami z USA czy Europy.
Mają bardzo dużo ejli w różnych odsłonach i piją je ekstremalnie schłodzone, ze zmrożonych szklanek. Znalezienie ciekawych piw nie jest problemem – craft rozwija się dobrze: w maju był bardzo duży festiwal w Melbourne, trwający w sumie tydzień z kulminacją w weekend, który też już rozpączkował na Sydney, jest wiele odpowiednio zaopatrzonych lokali i sklepów, nawet w mniejszych miastach, np wzdłuż Great Ocean Road W Apollo Bay.
Wypiłem tam wiele piw OK, sporo dobrych i kilka genialnych: imperialnego witbiera (I-Wit, właśnie z Ferala!) imperialnego stouta z Wired Brewing bodajże, a także kilka wildów i sourów na świetnym poziomie (np. Mr Mistoffelees z Moondoga czyli passion fruit and mango wild ale, albo różowe Miss Pinky z Boatrockera czyli Raspberry Berliner Weisse albo india saisona – Wolf of the willows), czy rewelacyjnego vanilla milk stouta z Thirsty Crow. Feral robi też niezłego dymionego portera. Jest w czym wybierać i zainteresowanie jest spore.
A nawet duże browary, np Coopers, robią piwo przyzwoite., czasem świetne (Vintage Strong Ale).
Chociaż sikaczy koncernowych nie brak, jak wszędzie.
Nie zgodzę się jednak, że piwa są ugrzecznione, w środek stylu. Pamiętam, że po jakiejś Triple IPA, uznałem, że starczy mi wrażeń, chociaż przed wypiciem planowałem jeszcze ze 3-4 spróbować 🙂
Z transportem nie ma problemu, bo transportują lokalnie i starcza: Perth ma 1,9, Melbourne 4,4, a Sydney chyba z 5 milionów ludzi – jest komu pic 🙂
W Swan Valley jest chyba 7 browarów i mieszają się z winnicami i czekoladziarniami. Jeden browar jest nawet wspólnie z winnicą. Extra miejsce – raj piwno-winno-słodyczowo-historyczno-rekreacyjny na jakis 30-40 km2. Nawet statkiem z Perth mozna dotrzeć.
Generalnie polecam jechać na piwo 😉