Czy browary rzemieślnicze wciskają ludziom kwasiżury?

190
9478

czyli zaczynamy nowy cykl – 1000 IBU.

1Ostatnio w kontekście wpadki z Czarnym Dynksem z browaru Szałpiw rozgorzała na wciąż największym forum poświęconym piwu w Polsce, czyli na browar.biz dyskusja pod niewiele mówiącym tytułem Nowe browary, nowe piwa i co z tego?. Kto ma ochotę na kilka chwil w oparach absurdu, zapraszam do lektury. Podobne dyskusje toczyły się na fejsbuku w kontekście heroicznego wyczynu Kompanii Piwowarskiej w postaci wycofania z rynku 66 hl piwa Lech Free. Pomyślałem, że muszę zabrać głos, a że na browar.biz się nie odzywam, a w personalnych pyskówkach na fejsie brać udziału nie zamierzam, więc postanowiłem nagrać coś w rodzaju videofelietonu i zainicjować nowy format – 1000 IBU. Tak są zatytułowane moje felietony w Piwowarze, ale nazwa jest tak adekwatna, że pozwolę sobie i tu ją wykorzystać. Uwaga – używam sarkazmu oraz ironii.


Ciekaw jestem po pierwsze, Waszych głosów w dyskusji, a po drugie jak Wam się podoba sam pomysł cyklu 1000 IBU.

190 KOMENTARZE

    • Żartujesz? To droga kamera a ty oczekujesz ostrego obrazu? Ja po drogim ekspresie do kawy oczekuję spalonej lury a po drogim piwie niezbalansowanych rzygowin. Nie rozumiem dlaczego wszyscy oczekują czegokolwiek po drogim produkcie.

      • ale nikt nie powiedział, że jak piwo jest drogie, to może mieć wadę, a co najwyżej, że jak piwo jest rzemieślnicze, to ryzyko wystąpienia wady jest większe. your argument is invalid.

        • To nie był argument tylko sarkazm. Ale idąc twoim tokiem rozumowania to skoro piwo rzemieślnicze może być częściej wadliwe to klient częściej będzie je odrzucał przy zakupie – taki mój prostacki sylogizm. Dla przykładu a’la grodziskie z Pinty leżakuje w hurtowniach i sklepach, bo jest niewielu masochistów lubiących słodką wędzonkę o zapachu rosołu.

        • Ja dziwak jestem i czuję różnicę między wytrawnym, przyjemnie nachmielonym, orzeźwiającym, wędzonym, z wysokim wysyceniem i solidną czapą piany piwem w stylu grodziskim a słodką wędzonką o zapachu rosołu.

        • A jednak grodziskie starsi górale jeszcze pamiętają.
          Najśmieszniejsze to to, że nikt nie pamięta już jak 40 lat temu smakowało ptasie mleczko nie mówiąc już o IPA z XVIII w.

        • Ptasie mleczko pamiętam sprzed 30 lat. od cukiernika z naprzeciwka. Zresztą nadal takie robi. 😀 Kupuje się z blachy, na kawałki wedle uznania. 😀

        • No dobra, to teraz wyobraź sobie, że interes przejął cukiernik amator i twoje ptasie mleczko jest kwaśne i do tego z DMSem 🙂

        • Nie spotkałem się z kwaśnym ptasim mleczkiem i nie latam jak kot z pęcherzem aby próbować każde ptasie mleczko jakie zobaczę w sklepie 😀 😀

  1. Formuła bardzo dobra, jak wszystko na tym blogu. Mam jednak pytanie do cyklu 100 pytań do Kopyra.
    Czy masz jakąś wiedzę na temat chmieli dodawanych do Jasnego Ryżowego z Kompanii Piwowarskiej. Nie chce mi się wierzyć, ale czuję w zapachu coś podobnego do amerykańskich chmieli. Odpowiedź, mam nadzieję będzie w 100-u pytaniach, nie dziś, bo dziś jest inny temat.

  2. Niezły felieton Tomku. Poprawiłeś mi humor. Mam nadzieję, że będzie więcej takich felietonów. Czas felietonu (30 min) idealny bo spokojnie wypiłem sobie przy tym rowing jacka.

  3. Świetny pomysł. Przyjemnie się słuchało. Można się sporo dowiedzieć o branży od osoby, która dobrze się w niej orientuje. Czekam na kolejne odcinki 🙂

  4. Zawsze mam problem z pisaniem komentarzy pod tego typu publikacjami, bo poza tym, zgadzam się w 100% nie mam nic innego do dodania.
    Bardzo śmieszne jest to oburzenie, pośladki kogoś bolą, aż strach. To śmieszne jak ktoś uważa, że dobro luksusowe (no bo alkohol jest) powinno być ogólnodostępne, schlebiać wszystkim gustom i być tanie.

    A „supertyskie” – genialne.

  5. Tomku!
    Zwykle się z Tobą zgadzam, ale nie tym razem. Każde piwo powinno być niewadliwe, nie ważne rzemieślnicze czy koncernowe. Jeżeli jest wadliwe to znaczy, że to kiepskie piwo, też nie ważne rzemieślnicze, czy koncernowe. Jeżeli kupuję jakiekolwiek piwo oczekuję, że jest piwem nie psującym się. Jeżeli piwo się psuje, jest to kiepskie piwo, nieważne z jakiego browaru.

    Wiem jak trudno uwarzyć czyste piwo, rozumiem że przypadkiem może się zdarzyć zakażenie, może coś piwowarowi nie wyjść, nad dobrym balansem trzeba długo pracować, ale Ty zdaje się sugerujesz, że piwo rzemieślnicze może być z wadami i jest to norma. Nie czuję tego. Wady powinny być traktowane jako wyjątek, a nie jak Ty sugerujesz norma.

    Mówisz o płaceniu za „niesamowite doznania”. Jakie doznania? Doznania wylania piwa do zlewu, bo nie jest się w stanie go wypić? To ja już wolę Żywca. I nie dlatego,że jestem fanem international lager.
    Masz rację, że piwowarzy dopiero się uczą i kiedyś ich piwa zapewne będą lepsze. Rozumiem to, ale nie zmienia to faktu, że po kiepskie, wadliwe piwo nie sięgnę po raz drugi.

    • Dagome rozróżnijmy dwie kwestie – piwo zepsute, a piwo z wadą. To są dwie różne sprawy, nie można piwa skwaśniałego stawiać na równi z piwem z diacetylem czy z nutą rozpuszczalnikową.

      Po drugie, piwo niefiltrowane i niepasteryzowane jest wrażliwe na warunki przechowywania. Jak kupisz lody w sklepie i one nie mają kształtu, bo były rozmrożone i potem ponownie zamrożone, to do kogo masz pretensje, do producenta, czy do sklepu? Jeśli na piwie jest napisane przechowywać w temp. 0-4C, a w sklepie stoją na półce, to kto jest winien?

      Po trzecie, ile było przypadków, że kupiłeś piwo rzemieślnicze i wylałeś do zlewu?

      Nie chcesz ryzykować, nie kupuj piw z browarów, które dopiero zaczynają. Ryzyko nacięcia się jest odwrotnie proporcjonalne do czasu obecności na rynku. Przecież to oczywiste.

      • Dobra, o co mi konkretnie chodzi.

        Konkretnie chodzi mi o Twoje słowa.
        Mówisz wprost, że kupując piwo z browaru rzemieślniczego jako konsument nie oczekuję, że będzie bez wad. Otóż wyobraź sobie, że oczekuję tego, by było bez wyczuwalnych wad!
        To tak jakbym leżał na pięknej, tropikalnej plaży oglądając zachód słońca i cały czas złośliwa mucha latałaby mi przed oczami próbując usiąść na nosie. Ogólnie niby wszystko fajnie, ale nie sposób się cieszyć. O ile wada jest subtelna, oczywiście i piwo nie ląduję od razu w zlewie.
        Powiedz mi w imię czego mam płacić pieniądze za coś, czego picie nie sprawia mi przyjemności i ciężko mi dokończyć butelkę, już nie mówiąc o sięgnięciu po drugą? Bo ciekawy smak? I co z tego jak po kilku łykach zaczyna męczyć.
        Co więcej próbujesz legitymizować wady w piwie rzemieślniczym. Wada to wada, psuje każde piwo. Jeżeli wadliwe lub niezbalansowane piwo w jakimś browarze jest normą a nie wyjątkiem, nie widzę żadnej taryfy ulgowej.

        • O widzisz z tą tropikalną plażą to jest dobra analogia. Jeśli jedziesz w tropiki, to oprócz gwarancji pogody musisz się niestety liczyć z tym, że mogą tam być jadowite pająki, węże i upierdliwe komary, a gdzieniegdzie rekiny. Nad Bałtykiem takich atrakcji nie ma.

          Wypuszczanie non stop piwa z diacetylem, jest dobrym powodem, żeby nie kupować piw z tego browaru. Natomiast jest słabym powodem, żeby żądać od browaru, aby wylał takie piwo do kanału. Piwo z diacetylem nie jest piwem zepsutym. Jest piwem wadliwym. Taki Rychnov warzy takie masło, że można chleb smarować (a w Czeskim raju jest sztandarowym piwem od dobrych 2-3 lat), podobnie Greifenklau w Bambergu, czy u nas Witnica. Nie przyszłoby mi jednak do głowy domagać się, żeby browar zakończył działalność, wylewał piwa itd. Fortuna (ale też Kormoran) przez długi czas warzyła piwa z DMSem – nie kupowałem tych piw, bo wiedziałem że mnie DMS bardzo drażni. Taka po prostu była wtedy ich uroda.

          Czym innym powtarzam jest sytuacja sprzedawania kwasiżura. Pojawiają się głosy, że Komes Podwójny Ciemny jest skwaszony. Uważam, że Fortuna świadomie by takiego piwa nie wypuściła. Może jestem naiwny. Jednak taki browar jak Fortuna, który ma Przedstawicieli Handlowych powinien sprawdzić, czy te sygnały są prawdziwe i postarać się ściągnąć piwo z rynku. Pewnie tego nie zrobią. I teraz browar, warzący kilkadziesiąt tysięcy hl nie reaguje na kwasiżura, a oczekujemy nie wiadomo jakich działań od 2 chłopaków, którzy założyli Szałpiw. Inna sprawa, że powtarzam po raz kolejny, uważam że powinni tę sprawę załatwić inaczej, a nie nabrać wody w usta.

    • To nie tylko jest kwestia piwa, które się zepsuło z powodu błędów mniej lub bardziej zawinionych, ale sposobu załatwienia problemu zepsutego piwa, o czym Tomek wspominał. W szanującej siebie i klientów restauracji gdy wino jest zepsute, wino wraca klient za niego nie płaci dostaje kolejną butelkę. W przypadku piwa mogły to być jakieś kupony rabatowe i oczywiście wycofanie zepsutego piwa.
      Życzę wszystkim udanych piw w warzeniu i spożyciu.

      • No przecież to jasne że to tylko kwestia sposobu załatwienia takiego problemu z klientem.
        Oczywiście mówimy tu o „szanujących się podmiotach”.
        Bo jak tu nie zrozumieć „paniki producenta” który zainwestował w surowce a efekt okazuje się być zepsuty (czyt.: z wadami) ?
        Sprawa nie jest jednoznaczna nawet pod względem etycznym.
        😉
        I teraz co robić:
        -„zutylizować” warkę tak jak by na zdrowy chłopski rozum przystało
        -czy mimo wszystko „puścić” i próbować przekuć wady w zaletę.
        To jest dylemat.
        A raczej sztuka marketingu.
        😉

        • To fakt, Rojbra można było promować jako Red Flandersa i moim zdaniem byłoby to uczciwsze niż sprzedawanie go jako Dubbla.

        • Jest jeszcze trzecia opcja to znaczy wypuścić piwo ale poinformować o wadzie i sprzedać po kosztach produkcji (nie wliczając kosztów tzw. amortyzacji). W tym przypadku kto kupuje godzi się na wadę a browar rzemieślniczy nie traci (nie zarabia ale wydaje mi się że utrzymuje twarz nie traktując klienta jak za przeproszeniem debila)

        • Wtedy wieść o zepsutej warce rozniosłaby się tak szeroko, że nawet konsumenci nie czytający blogów i żadnego forum wiedzieliby, że browar coś schrzanił (albo kurier, albo sprzedawca, albo jak wieziono skrzynki z piwem przez magazyn, to czarny kot przebiegł drogę). Przychodzi klient do sklepu i widzi, że piwo, które zazwyczaj kosztowało 7 zł nagle jest w promocji po 5 zeta. „O, czemu tak tanio?” – pyta, bo widzi, że inne rodzaje piwa z tego samego browaru są w starej, wyższej cenie. „Aaa… to…” – lekko czerwieni się sprzedawca – „… obniżyli cenę, bo zepsute”. I wtedy klient bierze z pełną świadomością kwas o dwa zeta tańszy niż zwykle. Ba… niech i będzie dwa RAZY tańszy. (…) Ja bym nie wziął.

          Pomysł ciekawy, ale chyba skwaśniałych piw nie dotyczy.

          PS. Komes Podwójny JEST kwasem. Niestety. Zapowiadał się dobrze.

    • Generalnie szwedzki system sprzedaży piwa jedynie w system bolagecie (państwowa firma mająca na to monopol) ma wiele wad, natomiast ma też jedną dużą zaletę piwa które trafiają na półki są pewne. Jak się trafi nieudana partia to na półki nie trafia. Nawet doszło do takiego absurdu, że wino lepsze niż rok wcześniej zostało nie dopuszczone do sprzedaży. Wydaje mi się, że ktoś kto sprzedaje piwo konsumentowi powinien ocenić jego jakość. Jeżeli kupuje od Ale Browaru Rowing Jacka, to wie jaki on ma być. Jak nie jest taki jak być powienien piwo powinno wrócić do browaru. Nie wiem kto ma płacić za piwo zepsute w transporcie, ale na pewno nie klient. Jak kupuję ser niepasteryzowany to i tak oczekuję, że dojechał do sklepu w warunkach chłodniczych i po drodze się nie zepsuł.

      • Dokładnie tak, Stefanie. Trafiłeś w sedno. Są przecież soki „jednodniowe” – niepasteryzowane. Tylko, że jeśli zaczynają się psuć, to widać przez szkło, że jest coś nie tak i klient takiej butelki nie kupi. Jest cała gama produktów spożywczych z naturalną mikroflorą, tylko że w większości przypadków PRZED zakupem jesteśmy w stanie zauważyć jakieś nieprawidłowości, a nawet jeśli nie, to reklamacja jest łatwiejsza, niż w przypadku piwa. Zazwyczaj od razu przelewam całą butelkę do kufla/szklanki i powiedzmy, że wyczuwam wadę w smaku. Powinienem wtedy wlać je z powrotem do butelki i spróbować reklamacji? Z niektórymi kwachami jest problem, bo prawie całe piwo z pianą ucieknie, nie ma nawet mowy o ponownym zawróceniu go do butelki. Na pewno zaraz Kopyr skomentujesz, że trzeba reklamować i za to odpowiada sklep, ale kolega Stefan ma rację, że to nie klient powinien ponosić koszta w przypadku złego obchodzenia się z piwem czy to przez kuriera, czy sprzedawcę. Wszak piwa, o których mówimy są tak słabo dostępne, że niektórzy dojeżdżają po 60 km albo i więcej, żeby jakieś zakupić. Kto zwróci klientowi za ten dojazd i poświęcony czas? To nie jest Tyskie, które nie dość, że kupuje się za 2,50 zł, to jeszcze sklep stoi za rogiem. Tylko nie wyjeżdżaj z tekstem „nie chcesz – nie kupuj” lub „nie stać Cię na taki luksus – zaopatrz się w Lecha”, bo wszak zarówno kolaboranci jak i inni browarnicy utrzymują się z takich klientów, którzy właśnie zadają sobie trud zdobycia chociażby tej jednej butelki „niezwykłego” piwa, zamiast iść na łatwiznę i zaprawić Lecha sokiem z pomarańczy i goździkami z pieprzem – domowy saison jak się patrzy. Ostatnie premiery bardzo piwne bardzo mnie rozczarowują. Na szczęście na horyzoncie pojawia się Biere de Garde z Pinty, która do tej pory mnie nie zawiodła.

        Nie będę ukrywał, że Twój wniosek do konsumenta, że powinien przyzwyczaić się do wad w piwie, od którego oczekuje niezwykłości, zamiast próby znalezienia rozwiązania takiego stanu rzeczy, wije mi się cierniem podskórnie. Tyle czasu poświęciłeś w tym felietonie tłumaczeniu, że te wszystkie niedoskonałości są normą, a mogłeś przecież rozpatrzyć kwestię poprawy jakości piwa rzemieślniczego – czy to na etapie produkcji/rozlewu, czy może lepszego doboru kuriera, a na koniec eliminacji sklepów, które nie wiedzą jak się z takim piwem obchodzić.

        • Masz rację, z kuflem do sklepu, trochę głupio. Ale mamy XXI wiek. Wiek internetu. Jeśli trafiłbym na zepsute piwo od razu napisałbym do browaru maila. W wielu wypadkach zadzwoniłbym do kolegi, nawet nie z ryjem, tylko z życzliwą informacją, ze w tym i tym sklepie ich piwo jest zepsute. Co browar z tym zrobi dalej to już inna kwestia. Reklamacja to prezent od klienta. Problem polega na tym, że wiele osób nie reklamuje, nie powie słowa, tylko zaraz po przyjściu do domu zaczyna przelewać swoje żale na browar.biz. Niestety jak mawiał Forrest Gump shit happens i naprawdę jeśli browar ma trochę rozumu w głowie to potraktuje nawet reklamację mailową poważnie.

          Co do doboru lepszego kuriera, eliminacji sklepów itd. chcesz żebym opowiadał bajki na dobranoc, czy chcesz prawdy „jak jest”?

        • Oczywiście, że chcę prawdy „jak jest”, natomiast chciałbym też, żebyś zamiast rozkładania rąk i nakazu „przyzwyczajenia się” pomyślał jak to zmienić.

  6. Forma, długość bez zarzutu. Na plus również zachęta żeby nie kupować piw, których pozycjonowanie pozostawia wiele do życzenia. Nie jojczę bo nie kupuje.
    Pozdrawiam i powodzenia.

  7. Przecież nikt nie oczekuje cudów na kiju, wystarczy że młodzi rzemieślnicy zachowają się tak jak to zrobili panowie z Pinty czy Alebrowaru gdy im piwa nie wyszły czy też wyszły ale z wadą, po prostu nie wypuścili tych piw na rynek, mimo tego że hajs im się wtedy mocno nie zgadzał.

    • A ty myślisz, że wszystkie piwa z AleBrowaru czy Pinty które są na rynku są bez wad? Nie żartuj. Oprócz wylanej warki Lady Blanche, były też akcje z nienagazowaną kompletnie Lady Blanche, z powodu niedociskającej kapslownicy.
      Z Pintą (nienagazowane Jak w Dym) sprawa była o tyle inna, że to nawalił podwykonawca, czyli Zawiercie, więc oni stwierdzili, ze piwa nie puszczają, a pokryć stratę ma Zawiercie. Cała współpraca zawisła na włosku. W końcu jak widać się dogadali.

      Z browarów, które wylały piwo można powiedzieć, ze Artezan wylał warkę wita, która była zakażona. Ale dla mnie to żaden powód do chluby. Zwłaszcza, że można było spotkać wiele razy wadliwe piwo z Artezana w pubach. Nie zawsze z ich winy.

      Pracownia Piwa wylała chyba warkę lub pół warki Hey Now. Ale wcześniej drugie pół było sprzedawane we Wrocławiu. Zresztą mi akurat pasowało. 😉

  8. Wydaje mi się, że proste laboratorium określające czy wypuszczane piwa nie maja infekcji w zupełności, by wystarczył. I tego można oczekiwać od rzemieślników. Błędy rzemieślników owszem, ale odpowiedzialność za nie tym bardziej.

    • Najlepiej nich ustawodawca to zapisze w ustawie o prowadzeniu działalności pt. piwowarstwo. E-prezesie zejdź na ziemię. Jakie laboratorium? A no tak napisałeś – proste. 😮

      • Skoro laboratorium to skomplikowane i drogie rzeczy, a te przebiegłe „Lactobacillusy” potrafią w kilka godzin zepsuć warkę to wystarczyłoby rozlać powiedzmy kontrolną 'skrzynkę’ piwa przed właściwym rozlewem i potrzymać 48h w temperaturze 25°C, a wszystko się wyjaśni, czyż nie? Tylko kto by całą warkę w kanał wtedy wylał…

        • Zapewniam Cię, że wylewając warkę w kanał byliby do przodu w stosunku do obecnej sytuacji. Po pierwsze być może udałoby się uzyskać zwrot akcyzy. Po drugie nie ponieśli by kosztu butelek, etykiet, transportu. O zszarganym wizerunku nie wspominając. Dlatego też, powtarzam nie uwierzę, że zrobili to z premedytacją. Chyba, że kiedyś przy piwie Janek Szała mi powie, że tak było. Wtedy uwierzę.

  9. Bardzo fajna forma, może tylko skróciłbym do ok. 20 minut. Mocna końcówka – nieźle się uśmiałem. Faktycznie pewnie za kilka lat jak te „wity-srity” się spopularyzują to będzie można wspominać, jaka to kiedyś „partyzantka” była z tymi piwami. „Wiedz o tym syneczku, że kiedyś Kolaboranci to był taki mały browar pod Wrocławiem a ich piw nie dało się prawie nigdzie kupić…”
    Nie do końca tylko zrozumiałem sytuacji z tym Sępem. Skoro piwo było mocno wadliwe, to chyba sytuacja była analogiczna jak teraz z Czarnym Dynksem?

    • Nie była analogiczna. Sęp nie był zakażony. Miał diacetyl, który był szczególnie uciążliwy przy zbyt mocnym schłodzeniu piwa. Akurat tak się składa, że razem z Wojtkiem Frączykiem i naszymi żonami spędzaliśmy Sylwestra w ZUPie. Piliśmy prawie wyłącznie Sępa i byliśmy zadowoleni. Śmiem twierdzić, że w Sępie było mniej diacetylu niż w Prometeuszu.

      • W przypadku Sępa nie chodziło o to, że ma diacetyl, tylko o to, że uważałeś, że mimo to wszystko jest w porządku. Sprawa dotyczyła podwójnych standardów, które stosowałeś, krytykując inne piwa za tę sama wadę i lekceważąc ją w swoim piwie.
        Ceny – argument o nalewaniu w butelki 0,33 , żeby dotrzeć do ludu, wydaje mi się obłudny. Ale Browar – do którego RJ Twoim piwom na razie trochę brakuje /chociaż je piję i uważam za dobre i czasami bardzo dobre/ – nalewa w 0,5 po 7 zł – puby się o niego zabijają w hurtowniach. Twoje piwa po 8,50 za 0,33 są po prostu za drogie jak na swoją jakość /btw Mikkellery są po 15 , nie po 30 zł/.

        • Nie, chodziło o to, że wg ekspertów z browar.bizu piwo z diacetylem kwalifikuje się do kanału. Co jest bzdurą. Po drugie, ja autentycznie, podczas degustacji przed kamerą tego diacetylu nie wyczułem. Zarzucono mi zaś, że z premedytacją kłamałem. Nigdy nie stosowałem podwójnych standardów.

          Zapewniam Cię, że kolaboracyjne piwa nie zalegają w hurtowniach. 😀

        • Do kanału oczywiście nie, ale diacetyl w IPA to jednak poważna wada /ostatni przypadek to Kormoran AIPA, gdzie niewielki diacetyl psuje całkiem dobre skądinąd piwo/. Co do konfliktu na browarbiz pozostanę przy swoim zdaniu. Niemniej kibicuję Ci całym piwnym sercem i jako bloggerowi i jako producentowi piwa.

        • No widzisz, a mnie diacetyl w Kormoranie nie przeszkadzał nawet w najmniejszym stopniu. Wersja butelkowa.

          EDIT: a jeszcze wracając do Sępa. Jeśli nie do kanału, to gdzie? Chyba gratisowo na zlot browar.biz. Wtedy byśmy byli zajebiści.

        • Czy ktoś KIEDYKOLWIEK wyczuł diacetyl w IPA Mikkellera, To Ol, czy tez amerykańskich minibrowarach?
          Lubisz diacetyl ? – Twoja sprawa, ale to nie znaczy, że to nie jest wada. Nie jestem miłośnikiem zlotów jakichkolwiek, a zwłaszcza browarbizu, ale jestem miłośnikiem dobrego piwa i pisania brutalnej prawdy nawet kiedy Ci to nie pasuje.

        • No to ci piszę brutalną prawdę – ja jako certyfikowany sędzia PSPD i BJCP nie wyczułem w Kormoranie diacetylu na poziomie, który by mi przeszkadzał. Tak trudno przyjąć, że diacetyl nie jest moim koszmarem nocnym.

  10. super felieton! myślałem, że będzie trochę jak w artykule, ale było zdecydowanie lepiej.
    Co do zepsutych piw z browarów rzemieślniczych, wystarczyło by żeby piwowar zostawił jedną butelkę w temperaturze pokojowej na kilka, kilkanaście godzin i zobaczył czy coś tam nie urośnie;) nie można wszystkiego zwalać na transport i sklepy bo wiemy jak to wygląda (niestety). Więc jeżeli to wiemy to wysyłamy świadomie piwo do zepsucia się w sklepie. Błędy oczywiście wszystkim się zdarzają i oczywiście wybaczamy życząc lepszych warek.

    • I ja tak robię. Wszystkie nasze kolaboracyjne piwa trzymam w temp. otoczenia.

      Kilka, kilkanaście godzin w temp. pokojowej, to nie to samo co kilka godzin w temp. 45C.

  11. Dwie uwagi (rozwinięte) od stałego czytelnika i wiernego fana, który pił piwa kolaboracyjne, zanim jeszcze stało się to modne (jednym z dowodów niech będzie wisząca w szafie „limitowana” koszulka Sharka – „Extremly Hopped”).

    1. Cena. Bez względu na Twoją obronę Częstochowy i argumenty (w większości słuszne), które wysuwasz, a także ferment na Browar.biz i retorsje dżihadystów na wrażych blogach, ostatnie słowo należy zawsze do konsumenta, który – stety czy niestety – zagłosuje własnym portfelem. Istnieje pewna magiczna granica, powyżej której danego piwa po prostu się nie sprzeda/kupi. Jak słusznie zauważyłeś, w przypadku Waszych produktów jest to 10 zł za butelkę (jeżeli ktoś byłby skłonny wydać na butelkę Sharka, Kruka czy Borsuka – skądinąd świetnych piw! – 12 albo 15 zł, to albo ma ułańską fantazję, albo Bóg go opuścił, i to dość gwałtownie). W przypadku piw rzemieślniczych, a więc z założenia „niepewnych”, wyobraź sobie sytuację, w której stoję w sklepie specjalistycznym i przed sobą mam kolejną warkę Ciemnego Dynksa (za grubo ponad 7 zł), następny rozlew Hey Now (również ponad 7 zł), piątą czy szóstą odsłonę Sharka (za 8,50 zł – a przecież Kopyr mówił na blogu, żeby nie powtarzać tych samych piw, bo jest tyle innych, ciekawych i wartych spróbowania), a półkę obok kilka Schlenkerli do wyboru (8 zł za 0,5 l), Maisel’s Weisse (za niecałe 7 zł), Rittmayera, Duvela, Svijany (w granicach 4 zł!) i wiele innych, sprawdzonych piw, co do których kontroli jakości, powtarzalności i profesjonalizmu mam przekonanie graniczące z pewnością – jak myślisz, które w tej sytuacji wybiorę? Jeżeli to ma dalej iść w takim kierunku „Róbta co chceta” (przywilej rzemieślników) i efekty będą takie jak w ostatnich tygodniach, to piwnych kamikaze i nadwornych testerów piw potencjalnie zepsutych, zamiast przybywać, zacznie ubywać, a szumnie odtrąbiona „piwna rewolucja” zacznie pożerać swój ogon.

    2. Jakość. Masz rację, pisząc o tym, że wybierając piwa rzemieślnicze czy z małych browarów, szuka się czegoś ciekawego, niebanalnego, nieznanych dotąd doznań. No więc szukam, kupuję – ostatnio m.in. Hey Now, Crack, Jasny Dynks, Olimp i jeszcze parę innych – i co dostaję? Piwa dobre, ale nie rewolucyjne. Poprawne, ale nie wyrywające z butów. Jednym słowem – przeciętne. W tej chwili jesteśmy jeszcze na etapie, że na każdą premierę, bicie piany na Facebooku, szumne zapowiedzi na forach i blogach, reagujemy entuzjastycznie, żeby nie powiedzieć – histerycznie! A potem chociażby taki dużo bardziej „komercyjny” i „mainstreamowy” Wit z Kormorana rozjeżdża wszystkie wyżej wymienione jak walec drogowy. Bez wymyślania hecnych nazw, szokujących etykiet, dorabiania nie wiadomo jakiej ideologii, gęby i dupy. Po prostu porządne, solidne, bardzo smaczne piwo. Tymczasem (prawie) wszyscy gremialnie masują się po prąciach, łykają tamte garażowe wypusty i każdy truchleje na samą myśl o tym, że mógłby się wychylić i powiedzieć: „Ejże, panowie, to jest przecież zupełnie przeciętne piwo ze średniej półki. Niczego mi nie urwało! Gdzie tu rewolucja?”. I znów, mając do wyboru „wita-srita”, który jest najzwyczajniej w świecie przeciętny i poprawny, a zaraz obok sprawdzone piwa-legendy – co mam wybrać? Serce podpowiada: Pracownia Piwa. Rozum: Schneider Tap 5/6/7. A kieszeń: Kormoran albo Primator. Ile można słuchać serca?

    • Powiedzmy sobie szczerze, że słowo rzemieślniczy odmieniany tu na wszelkie sposoby też jest trochę mylący, bo rzemieślnik to mistrz w swoim fachu, a warząc kilka lat w garnku 40 litrowym jest się dobrym amatorem. Przejście na 10 hl garnek nie oznacza od razu pasowania na rzemieślnika. Moim zdaniem to jest tak jak w innych zawodach, kończysz studia i jesteś ganeralnie zielony, po 5 latach w zawodzie możesz powiedzieć, że coś tam wiesz, po 10 wiesz czego nie wiesz i jak tę wiedze zdobyć, po 15 może będziesz specjalistą. To tylko oznacza, że naprawdę dobre piwa jeszcze przed nami, ale wiele warek musi upłynąć (miejmy nadzieję, że nie do kanału), żeby tak się stało.

    • @chmielnicki: nie można oczekiwać, że każde kolejne piwo przygotowane przez rzemieślników będzie więcej niż przeciętne. Niestety, trzeba się pogodzić z tym, że tylko nieliczne będą na poziomie „Rowing Jacka” i wejdą do grona sprawdzonych piw-legend. Cała reszta to eksperymenty i duże ryzyko po stronie klientów. Co gorsza, piwna rewolucja będzie oznaczała rosnący napływ piwnej tandety, bo przecież „rzemieślników” będzie przybywało a nienasycony konsument-poszukiwacz będzie gonił za nowością. Wydaje mi się, że w najbliższych latach czeka nas jeszcze większy zalew nowych piw, wśród których większość będzie co najwyżej przeciętna.

      • Tak, ale zauważ, że pojawiają się coraz częściej głosy ludzi, którzy nie zamierzają już (przynajmniej tak się deklarują) gonić za każdą nowością, tylko dlatego, że jest nowa, a nazwa na etykiecie czytana wspak i lustrzanie układa się w werset z Tory albo surę z Koranu. „Pierwsza fala” piwnej rewolucji wykształciła moim zdaniem całkiem już spore grono świadomych piwoszy, którzy odróżnią tombak od złota i prawdziwy brylant od tego z bajki „Barbie i Podwodna Tajemnica 2”.

        Martwi mnie trochę jedynie to, że owi „rzemieślnicy” w imię jakiejś szczególnie pojętej kastowej solidarności, będą się wspierać nawzajem za wszelką cenę, miast piętnować głosem donośnym „czarne owce” w rodzinie. Szałpiw wypuścił zepsute piwo?! Nie może być! Przecież znam Janka od 15 lat (był na wszystkich Birofiliach i na co drugiej Brackiej Jesieni!), a z jego Tatą należeliśmy jeszcze do harcerstwa i kładliśmy podwaliny skautingu w Polsce… To na pewno wina kuriera!

        • Ustalmy coś. Uważasz, że Szałpiw świadomie wypuścił kwasa do sklepów i pubów, jak nie przymierzając EDI? Poza tym dzisiaj dostałem info, od Tomka Rogaczewskiego, że w takim Krakowie sam osobiście wycofywał Czarnego Dynksa z pubów, w porozumieniu z Szałpiwem. Moim zdaniem głównym błędem Szałpiwu jest nie wydanie oświadczenia na temat Czarnego Dynksa.

        • Nie, nie uważam tak – nie czuję się na tyle kompetentny, by mianować się jakimś Wielkim Inkwizytorem. Natomiast zgadzam się z Tobą, że dużym błędem i brakiem zwykłej cywilnej odwagi jest nabranie przez Szałpiw wody w usta. „Nic się nie stało… Polacy, nic się nie stało!”. Poszedł śmierdzący bąk w towarzystwie i wszyscy, choć na wdechu, uśmiechają się pobłażliwie i machają rękami – co tam, każdemu może się zdarzyć… Mnóstwo ludzi nacięło się na Ciemnego Dynksa, ale przecież jest jeszcze Jasny, więc o co chodzi.

          Zresztą, nie pastwmy się już nad tym Ciemnym Dynksem. Jasny jest OK, ale tylko OK. Nic więcej. Objawień rzeczywiście było trochę w ostatnim czasie – mnie wyjątkowo smakowały wszystkie Podróże Kormorana, zachwycałem się King of Hop, Szczunowi z Szałpiwu też oddaję należny honor. Ale premierami z ostatnich paru tygodni jestem szczerze powiedziawszy rozczarowany. Przy czym mam tu na myśli wyłącznie wersje butelkowe, więc może to nie jest do końca miarodajne.

    • Ja się tylko zastanawiam czemu jeśli przychodzi temat ceny to zawsze pada w argumencie piwowarstwo niemieckie (i to jeszcze browary istniejące na rynku od lat) i czeskie lekkie lagery. Polskie piwa są drogie? Czeski Kocour kosztuje w Polsce ponad 10 zł, Matuska grubo ponad 25 zł – a to są browary warzące piwa ciekawe, w limitowanych ilościach (a nie Primator czy Svijany, którym bliżej do naszego Ambera czy Ciechana).

      Idąc w drugą stronę jak mam do wyboru małą buteleczkę De Molena za 15 zł (gdzie w co drugiej zdarza się kwach i przegazowanie), Mikkellera za 30 zł, czy też jakiegoś norweskiego wynalazku za 80 zł to wolę jednak te polskie „wity srity” za 8 zł… Wszystko zależy od punktu patrzenia.

      • Przychylam się do Kamila. Ceny w Polsce piw zagranicznych, innych niż lager/pszenica, są zwykle 2x wyższe, niż odpowiedniki rzemieślnicze polskie, które zwykle są ciekawsze.
        Dodam jeszcze, że mi pojemność 0,33l odpowiada – wypijam ze smakiem nawet jak jestem zmęczony i jest późno. Następnego dnia mogę wcześnie wstać i iść do pracy 🙂

    • A jeszcze co do przytoczonych piw: Schlenkerli, Maisel’s Weisse, Rittmayera, Duvela, Svijany. Wchodząc dziś do sklepu żadnego z nich bym nie kupił bo już je piłem, oprócz Rittmayera, wielokrotnie. Wierz lub nie, ale wziąłbym coś od polskich rzemieślników, względnie zachodnich za 4-5 krotność cen wymienionych przez Ciebie. Kwestia tego, czego oczekujemy kupując piwo.

      • Różnica między nami polega między innymi na tym, że ja w swoich doświadczeniach piwnych jestem daleko w tyle za Tobą, kilkoma czytelnikami Twojego bloga i wieloma użytkownikami Browar.biz. Wiele jeszcze czasu minie, zanim uzupełnię swoje piwne portfolio o różnego rodzaju „klasyki”, „legendy” i „evergreeny”. Dlatego, mając wciąż w sklepach taki wybór, nie mogę sobie pozwolić na założenie a priori, że w polskim piwie rzemieślniczym mogę znaleźć kwas, warzywa, siarkę, rozpuszczalnik, bakterie łacińskie i starogreckie, pajęczynę, mysi ogon i skrzydło nietoperza. Nie mogę, bo mnie na to nie stać – mam rodzinę na utrzymaniu i wiele „poważnych” spraw na głowie. Ale przede wszystkim dlatego, że wyznaję zasadę „nie jakoś, lecz jakość”. Co na przykład z BrewDogiem? Zdarzają im się piwa lepsze i gorsze, bardziej lub mniej warte swojej ceny, a sam browar jest często wyśmiewany jako taka „malowana, hipsterska rewolucja”. Przypominam jednak, że BrewDog powstał zaledwie 6 lat temu z inicjatywy dwóch kolesi – wystarczy wejść na ich stronę, żeby zobaczyć jak browar wygląda obecnie, ile warzy piw i ilu zatrudnia ludzi. Być może nie tylko dlatego, że wysadzają w powietrze piwa koncernowe i klną na filmach jak szewcy, ale także dlatego, że trzymają jakość. Jak próbowałem 3 czy 4 Punk IPA z różnych rozlewów na przestrzeni chyba półtora roku (pierwsze kupiłem, kolejne dostałem w prezencie na urodziny czy imieniny), wszystkie smakowały równie dobrze. Identycznie. Otwierając je, nie musiałem w ogóle zastanawiać się, czy będą zalatywać kapustą czy kocimi szczynami. Jakość, nie jakoś (nie mylić z jakością piwa koncernowego)! A u nas? Ci nie zabutelkują piw, bo akurat nie mają butelek, tamci nie, bo nie. Jeszcze inni przykleją etykiety krzywo (albo wcale) i wyślą do sklepu marne 5 butelek (bo Kraków czy Warszawa wzięły resztę rozlewu). A teraz dałeś im jeszcze do ręki oręż i ostateczny argument w postaci „rzemieślniczości”. Nie umyłem rąk po kupie – trudno, przecież warzę piwo rzemieślnicze. Wpadł mi do kadzi pet czy but – trudno, taki urok piw rzemieślniczych. Dziecko mi akurat zwymiotowało do worka ze słodem – no bez przesady, ile może narzygać niemowlę, zróbmy w takim razie milk stouta, zamiast imperial IPA. I tak dalej… Moim skromnym zdaniem, tak się jednak nie godzi.

        • Tak z mojej strony nie godzi się porównywać diacetylu z nie myciem rąk i wymiotami. Sorry ale tak się nie da dyskutować.

        • Nie miałem na myśli diacetylu (który mnie również w piwie nie przeszkadza), tylko generalnie podejście do produkowania piwa, które ktoś ma potem kupić za ciężko zarobione pieniądze w sklepie czy knajpie. A co się tyczy „hiperboli” z myciem rąk i wymiotami – to czy porównywanie przykładowo Sępa do zegarka marki Patek (sto kilkadziesiąt lat historii) albo samochodu marki Lamborghini nie trąci przypadkiem nadużyciem (żeby nie powiedzieć – próżnością)? W Patku czy Ferrari dostrzegam jednak pewną niepodrabialną ekskluzywność, której – przy całej mojej sympatii dla nich – nie dostrzegam w Sharku, Kruku czy Borsuku. Gdybyśmy pisali o degustowanym przez Ciebie jubileuszowym Utopias, to może byłoby to zasadne.

        • Nie porównałem nigdzie Sępa, ani innego piwa rzemieślniczego do Patka. Porównałem narzekania hejterów, do narzekań kogoś kto kupił Patka i się skarży, że jest mniej dokładny od elektronicznego zegarka z kiosku.

    • Na dwa punkty dwie odpowiedzi (Kopyrowi i Chmielnickiemu)
      1. Cena. KOPYR – NIEPOTRZEBNIE SIĘ TŁUMACZYSZ I SPRZEDAJESZ EKONOMICZNE WYWODY (CHOĆ SENSOWNE) NA CAŁYM ŚWIECIE RZEMIEŚLNIKOWI SIĘ PŁACI CIĘŻKIE PIENIĄDZE I TO JEST PODSTAWOWY ARGUMENT. PŁACI SIĘ ZA TO ŻE JEST!! RZEŹNIK W BAWARII NIEŹLE ŻYJE Z TEGO, ŻE PRZEROBI W TYDZIEŃ 10 ŚWINIAKÓW.(U NAS UMARŁBY Z GŁODU). ZA ZŁOTÓWKĘ ZA KG/LITR/ OPAKOWANIE NIKT NORMALNY PRACOWAŁ NIE BĘDZIE. Chmielnicki – masz rację, że jeśli mam wydać dychę za piwo to oczekuję jakiejś powtarzalności. Myślę, że rynek zweryfikuje negatywnie piwnych wynalazców.
      Stanie się to tym szybciej im większa będzie świadomość konsumentów i ich zdolność do do oddzielenia „ziarna od plew” ( nie myślę tu o gościach wypowiadających się „Kupiłem Rowing Jacka za 8 zeta i wylałem, bo był za gorzki. Warka kosztuje 2 zeta i lepiej wchodzi”.
      2 Jakość Co do tego to po pierwsze nie do końca mogę się zgodzić z Kopyrem, że brak powtarzalności (nie mówimy o wadach) jest „trwale wpisany” w rzemieślniczą działalność (tez jestem rzemieślnikiem). Klienci wybaczą drobne odchyłki, ale oczekują, że produkt będzie smakował zawsze tak samo (no OK – bardzo podobnie 😉 ) Ja np diacetylu nie toleruję i nie kupiłbym RJ, gdybym choć raz go tam wyczuł. Oczywiście certyfikowany sędzia może mi wytknąć, że kiedyś był on tam obecny, ale dopóki ja go nie wyczuję jest to dyskusja o wrażliwości sensorycznej. Mamy piwną rewolucję to będą i ofiary. B-day w sklepie specjalistycznym zarósł kurzem, co świadczy o tym , że już nie wszystko da się klientowi wcisnąć. Było nudno i drogo, no to się nie sprzedało. Wolny rynek i tyle!!! Popróbowałem już sporo „witów-sritów”, mam swoją playlistę. Będę próbował następnych, ale na tym nikt nie zarobi. CHCIAŁBYM TYLKO DODAĆ, ŻE DZIĘKI RZEMIEŚLNIKOM ODKRYŁEM ŚWIAT NOWYCH DOZNAŃ SMAKOWYCH I ZA TO BĘDĘ IM PŁACIŁ. NIECH SOBIE NAWET FERRARI JEŻDŻĄ I ŻEBY IM SIĘ PSUŁO RZADZIEJ NIŻ ONI DZIŚ PSUJĄ PIWO 😉

      • Warto chyba zadać sobie zasadnicze pytanie: do kogo kierowane są piwa rzemieślnicze, niszowe, oryginalne, rewolucyjne, czy jak je tam zwał, po 7-15 zł za butelkę? Bej spod Żabki na pewno ich nie kupi – bo za drogie. Gimnazjalista, który zabiera na imprezę sześciopak dyskontowego mózgotrzepa, w nadziei, że uda mu się spić do nieprzytomności i zaliczyć panienkę z klasy też nie – bo za trudne. Gość, który skończył kilka klas podstawówki i kopie rowy, maluje pasy, wywozi śmieci czy ścina drzewa też raczej nie – bo za dziwne (całe życie pił Tyskie i choćby w sklepie było 250 innych marek, wybierze Tyskie). Kim więc jest „statystyczny” (nie znaczy – jedyny!) odbiorca piwa w rodzaju Sharka, Cracka, Rowing Jacka czy Chateau z Artezana? Zaryzykowałbym, że jest to mężczyzna w przedziale wiekowym 27-45 lat, z co najmniej średnim wykształceniem, mieszkający w mieście powyżej 50 tys. mieszkańców i zarabiający od 2500-3500 zł w górę. Taki, który co najmniej kilka razy w miesiącu stołuje się w restauracji, jeździ dajmy na to Skodą Octavią czy Toyotą Avensis, lubi od czasu do czasu dobrą whisky i smaczne sery/wędliny oraz spędza co roku albo raz na dwa lata urlop zagranicą (choćby to było nawet last minute z pluskwami w Egipcie). Oczywiście, może się zapędziłem i przesadzam, ale trzymam się zdania, że jest to konsument świadomy swoich praw i przykładający dużą wagę do jakości. Mimo wszystko – klient elitarny (kilka procent populacji). A klient elitarny nie pozwoli sobie na niepewność, loterię, powtarzające się wpadki, traktowanie go z niepoważnie czy z przymrużeniem oka („wicie, rozumicie”). Dla klienta świadomego wysoka cena ZAWSZE musi iść w parze z wysoką jakością. I nie ma litości, tłumaczenia się, puszczania oka i klepania po plecach. Klienta świadomego nie obchodzi to, że dany browar nie ma możliwości pasteryzacji (która być może pozwoliłaby uniknąć losu Ciemnego Dynksa), albo ma za mały tank, albo mu zabrakło akurat butelek. Klient świadomy nie będzie w takim browarze kupować piwa, bo powie: „Jesteś gołodupcem, nie potrafisz – nie pchaj się na afisz”. I od drugiej strony jest podobnie – chcesz warzyć piwo komercyjnie, zarabiać na tym pieniądze, rozwijać się, inwestować w swoje piwowarskie rzemiosło i pasję, mieć w kieszeni klienta elitarnego – rób elitarne piwo! Nie tylko pod względem smaku (leżakowane w dębowych beczkach po rumie, wydobytych z pokładu zatopionego XVI-wiecznego portugalskiego galeonu potrójne IPA z dodatkiem szparagów, kwiatu paproci, sproszkowanego rogu jednorożca i łez Moniki Bellucci), ale także pod względem jakości (rozumianej również jako powtarzalność)! Bo jeśli ci na tym nie zależy, rynek to prędzej czy później zweryfikuje i wrócisz do wymieniania się piwami z kolegami piwowarami domowymi na festiwalach i zlotach forumowych*.

        * Pisząc w drugiej osobie liczby pojedynczej, nie zwracam się bezpośrednio do Kopyra, bo akurat jego i Wojtka piw kolaboracyjnych będę bronić jak lew – próbowałem wszystkich, na żadnym się nie naciąłem (nawet na tym Sępie nieszczęsnym) i nie ma piwa w ich „zoologicznym portfolio”, któremu dałbym mniej niż 7,5/10.

        • Podpisuję się pod każdym słowem. Mam nadzieję, że Kopyr rozumie, że nie uderzamy w jego piwa, tylko w jego podejście do „rzemiosła”, które swoimi prawami się ponoć rządzi.

        • To nie chodzi o kopyra „podejście do rzemiosła”. Ja Wam nie prezentuję mojej wizji, tylko, że posłużę się bon-motem kolegi youtubera, mówię jak jest. Opisuję rzeczywistość, mówię szczerą, brutalną prawdę, prosto w oczy. A część z Was zaciska powieki, zatyka uszy, zaczyna tupać i krzyczy „nie słucham Cię, nic nie słyszęęę co do mnie mówisz”. 😉 Tak to widzę.

        • Skoro tak to widzisz, to najwyraźniej się nie rozumiemy. Zgodziłbym się z Tobą, ale opisujesz rzeczywistość nie tylko jako obserwator – Ty ją tworzysz, Tomaszu. A skoro tak, to może spróbuj ją zmienić, żeby tak szybko nie szarzała.

        • Jak ją mam zmienić? Czy ja wiozłem Czarnego Dynksa do pubów? Czy ja go próbowałem przed wysłaniem? Czuję się trochę jak rzecznik prasowy browaru kontraktowego Szałpiw.

          W Browarze Widawa (co też nota bene nie jest w mojej gestii, ale mogę Ci powiedzieć jak to wygląda) – piwo przed nadaniem go kurierem zwykle jest trzymane w chłodni. Jeśli pub zwraca się z reklamacją, ta jest uwzględniana. Była sytuacja z pieniącym się nad miarę Augustiańskim. W piwie prawdopodobnie ruszyły drożdże, bo było przechowywane w temp. pokojowej, a nie w chłodniczej. Teoretycznie pub nie zastosował zalecanej temp. przechowywania piwa. Browar odebrał beczkę.

        • Po sposobie wyrażania myśli odnoszę nieodparte wrażenie, że Chmielnicki to zagorzały fan Monty Pythona i Pratchetta :))

        • Raczej Jerzego Pilcha (przede wszystkim), Sławomira Shutego, Janusza Głowackiego, Mariusza Sieniewicza i może jeszcze dwóch Stanisławów – Tyma i Barei. Plus Moniki Bellucci oczywiście 😀

          Monty Pythona widziałem może jeden film i albo byłem za mały/młody, albo po prostu brytyjski humor nie bardzo do mnie przemawia. Pratchetta czytałem jakiś tom „Świata Dysku”, ale też nie zapadł mi w pamięć.

  12. Straszne jest to co mówisz/piszesz- choć pewnie to prawda. Po tym felietonie mam wrażenie że mam się przyzwyczaić do wysokiej ceny i do produktu słabej jakości – a tego nie zamierzam robić.

    • Nie do słabej jakości. Tylko do ryzyka.
      Ciekawe jest to co piszecie. Ja to trafiam widać na jakieś inne piwa, bo zamiast samych kwasiżurów i piw nudnych i przeciętnych, z browarów istniejących od kilku miesięcy trafiam też na piwa wybitne takie jak Imperium Atakuje, któraś tam warka Wita z Artezana, 2 Smoki z Pracowni, pierwsze warki Rowing Jacka, druga warka Amber Boya, Smoky Joe, które dorównują, albo przewyższają smakiem piwa z wielu o wiele dłużej funkcjonujących browarów zagranicznych.

        • Dołączam się do głosu. Pinta poprawiła etykiety Imperium, ale chyba zapomniała o tym, że smak jest bardziej istotny. Do niedawna imperium było moim nr 1. Dzisiaj się mocno zastanawiam, czy w ogóle je jeszcze kupię.

        • To jest to o czym mówiłem. Nie ma gwarancji, że dane piwo będzie zawsze wybitne. Na szczęście to działa też w drugą stronę. Nie jest powiedziane, że np. kolejna warka Czarnego Dynksa nie będzie wybitna. 😉

  13. Odrobina feedbacku od czytelnika.

    Formula wideofelietonow bardzo mi sie podoba i chetnie bede ogladal. Na pewno bardziej mi leza, niz wideorecenzje piw – szczerze mowiac, zdecydowanie wole je w wersji tekstowej; przy dzisiejszym trybie zycia, ciezko mi poswiecac 20 minut na ogladanie opisu doznan sensorycznych z jakiegos piwa, zwlaszcza przy Twojej czestotliwosci publikacji nowych wpisow (co sie bardzo chwali!). Jesli mam jakas nowa butelke do sprobowania, to lubie po prostu poczytac co mysla inni, poszukac jakichs podstawowych informacji w tekscie, za to rezygnuje z wykladu.

    Do rozwazenia, sam na pewno wiesz jaka masz ogladalnosc i ktora droga jest sluszna ;). Jest dobrze, trzymaj poziom!

  14. Skoro tak wielkim problemem jest transportowanie niepasteryzowanego piwa w warunkach chłodniczych, to dlaczego się go po prostu nie pasteryzuje? Jeśli dobrze pamiętam, to sam przekonywałeś kiedyś, że pasteryzacja nie wpływa na smak piwa. Więc dlaczego piw rzemieślniczych się nie pasteryzuje? Sprzęt za drogi? Czy są inne powody?

    • Dla takiego Artezana czy Widawy jest to sprzęt drogi, zajmujący dodatkowe miejsce itp. AleBrowar zamierza pasteryzować, jak tylko Gościszewo uruchomi/zakupi pasteryzator.

  15. Kopyr – miło, że powracasz do tematu Sępa bo widzę, że nadal nie rozumiesz, o co chodzi części osób, w tym mi. Otóż sam mówisz, że piwo rzemieślnicze to Ferrari/Lamborghini itd. a zapomniałeś, że w zamian za to klienci oczekują piwa dopieszczonego do granic możliwości. Oczywiście nie oznacza to, że ma być perfekcyjne za każdym razem, ale tutaj mieliśmy do czynienia z zastosowaniem metod koncernowych. Kupując piwo kosztujące pod 10zł za butelkę 0.33l (a i owszem, ludzie będą się tego czepiać bo każdy inny w tej cenie sprzedaje 0,5l) oczekuję produktu, przy którym ktoś pracował z sercem, a nie przelewanego zbyt prędko do drugiego tanka „bo akurat się zwolnił” (cytuję z pamięci fragment Twojego postu na browar.biz). Właśnie dlatego ludzie narzekają, ponieważ kupując piwo rzemieślnicze oczekują rzemiosła, a nie olewczego podejścia. Jakbyś się nie starał to nie przyznasz, że wypuszczanie Sępa czy Prometeusza w takim stanie, w jakim zaprezentował się szerszej publiczności na sklepowych półkach i barowych kranach robi dobrą reklamę piwowarstwu rzemieślniczemu.

    Szałpiw to osobna kategoria, bo i w Jasnym Dynksie coś nie grało, a poprzednie piwa też otrzymywały oceny, że są lekko kwaskowe. Na ich miejscu bym się zawijał z Bartka, bo jeśli Szałowie go nie okiełznali to już pewnie nikomu się nie uda. Ciemny Dynks, a raczej brak reakcji na jego zepsucie, to totalna porażka wizerunkowa dla browaru konktraktowego. Jeszcze większym wstydem jest to, że piwo jest wciąż reklamowane na ich FB, a już dwa tygodnie temu smakowało jak ciemna interpretacja Berliner Weisse. Osobiście będę czekać na ocenę każdego następnego ich piwa, zanim go spróbuję. Przykłady Pinty czy AleBrowaru pokazują, że można wycofywać wadliwe piwo z rynku i żyć dalej.

    PS – mi się tu poboba i będę oglądać dalej, ale jak sam stwierdziłeś, prasa papierowa jest do de, bo nie można komentować. Także tu masz rzeczowo opisane co ja sądzę o tej całej sprawie.

    • Ale przecież pół godziny tłumaczyłem, że wpadki były, są i będą. Dlatego, że rzemieślnicy nie mają takiego sprzętu, takich laboratoriów i takiej logistyki jak wielcy, którym nota bene też zdarzają się wpadki. Wytłumaczcie mi jak to się mogło stać, że KP musiała wycofać swój produkt z rynku. Mają laboratoria, mają tam komory do forsowania piwa, wszystko jest sterylne jak na sali chirurgicznej i co? I spieprzyli. Jakiś rok temu w Kasztelanie zepsuł się niepasteryzator i parta Kasztelana N/P była skwaśniała. To się zdarzyło w najnowocześniejszych browarach na świecie.
      Zapewniam Cię, że przeciętne Lambo czy Ferrari spędza w warsztacie o wiele więcej czasu w roku niż Toyota Yaris. Czy to znaczy, że jego nabywcy zostali oszukani? Pewnie się tak czują, ale nie zostali. Po prostu przy produkcji tych aut producenci zwracają uwagę na inne aspekty niż niezawodność.

      • Generalnie masz duzo racji ale wg. mnie analogia samochodowa nie do konca trafna. Przypomne ze popularny mercedes „beczka”, malo nie doprowadzil firmy do bankructwa przez swoja niezawodnosc. Swojego czasu byla to luksusowa limuzyna raczej z wyzszej polki cenowej a potrafila przejechac milion km bez wiekszej usterki. Nikt nie zrobi juz takiego samochodu bo koncerny zarabiaja najwiecej na serwisie- ciezko to odniesc do piwa.
        ps
        a „rękodzieło” musi chyba być wytwarzane bez maszyn przemysłowych i raczej sie go nie spozywa, to tak tylko czepiajac sie szczegolow bo z wiekszoscia sie zgadzam

        • A chleb z piekarni z pieca opalanego drewnem, gdzie trzeba go włożyć na łopacie (pewnie za 10-15 zł za bochenek. To dopiero jest granda, przecież chleb to towar pierwszej potrzeby) to nie jest rękodzieło?

        • Pizze w piecu opalanym drewnem tez trzeba wlozyc na lopacie i chyba nikomu do glowy by nie przyszlo nazywac to rekodzielem, o ile oczywiscie trzymamy sie definicji. Natomiast jak z tego chleba ulepisz ludka i pomalujesz ladnie to wtedy i owszem. No niestety- piwo to nie rekodzielo.

      • Stosując tę terminologię to Sęp jest co najwyżej karoserią od Ferrari z silnikiem Yarisa.

        Wciąż się migasz od przyznania, że to piwo zostało zepsute przez decyzje podjęte przez piwowara(ów) w trakcie jego produkcji i wymieniasz dziesiątkę innych argumentów na jego obronę. Tu żadne zakażenia itp. sytuacje nie miały miejsca, bazując na Twoim opisie sytuacji. I właśnie dlatego część osób była nim rozczarowana. Mi nie chodzi o to, żebyś padł na kolana czy też zaczął kogokolwiek przepraszać, ale od ponad pół roku temat tego piwa powraca jak bumerang i w kółko powtarzasz to samo kompletnie pomijając, wg mnie. sedno całej sprawy. Sęp nie został zepsuty przez braki w sprzęcie (zresztą, który z rzemieślniczych ma lepszą infrastrukturę od Widawy?) tylko przez podejście bodaj do czasu jego fermentacji. OK, fajnie, że przyznałeś się do błędu, ale to nie znaczy, że od tego zrobiło się lepiej konsumentom, którzy je kupili i byli zawiedzeni IPĄ z wyraźnym diacetylem.

        Ferrari jest montowane ręcznie, wedle ściśle określonych procedur, nikt nie idzie na skróty składając silnik itp. Wszystko musi być wykonane perfekcyjnie i nikt nie wyobraża sobie, aby obciąć kilka dni pracy bo i tak pewnie się nic nie stanie. I właśnie takiego podejścia zabrakło Sępowi, aby być dobrze przyjętym na rynku. Piwo samo w sobie mogło być ciekawe, miało oryginalną goryczkę, ale diacetyl, który z czasem się w nim pojawił, zagościł w nim poniekąd na Waszą prośbę. Skoro porównujesz swoje produkty do Ferrari to wypuszczajcie (tak jak w innych przypadkach) piwne Ferrari, a nie piwną patelnię firmy Eco-Vital.

        • Sęp był na fermentacji wystarczająco długo. Błędem było to, że nie przewidziałem, że to co jest oczywiste w domu, nie jest oczywiste w przypadku piwowara, który nie ma za sobą tego epizodu. Piwo górnejfermentacji jest zlewane na cichą i delikatnie obniżana jest temp. Z 18-20C na 16C. W przypadku Sępa błąd polegał na zastosowaniu zbyt szybkiego i zbyt głębokiego schładzania, co zestresowało drożdże. Diacetyl w Sępie był na niższym poziomie niż w Prometeuszu. BTW mam takie pytanie, piłeś w ogóle Sępa?

          Chciałbym ponadto zauważyć, że nigdy nie wypuściliśmy (zresztą dotyczy to wszystkich piw z Widawy) piwa zepsutego. Wady: diacetyl, siarka czy nuty rozpuszczalnikowe w niewielkim stopniu się zdarzały.

          EDIT: w przypadku drugiej warki Sharka, puby dostały możliwość zwrócenia piwa do browaru. Nikt nie skorzystał.

        • Piłem kilka butelek (4 albo 5 kupiłem). W Sylwestra było OK, ale kolejne butelki pite po kilku dniach robiły się coraz bardziej maślane. Wszystkie kupione w tym samym sklepie. Wersji beczkowej nie próbowałem. Pierwszej warki Prometeusza po wysłuchanych opiniach kijem nie tknę, wystarczy, że już się „skusiłem” na Ciemnego Dynksa.

  16. Ale się rozgadałeś …
    Uwierzyłbym we wszystko co mówiłeś, gdybyś na koniec pokazał zestawienie kosztów 1 hl piwa z Twojego browaru …

      • ja akurat nie mam powodów, by zaglądać komuś do kieszeni….
        Ale jak ktoś zaczyna mi uzasadniać cenę swojego produktu ściemnianiem o amortyzacji, kosztach logistycznych, zarobkach pośredników, hurtowni, sklepów itd – to wtedy pytam go o zestawienie kosztów produkcji.

      • Bystry jesteś, ale mówiąc tak dużo (30 minut skłania do analizowania szczegółów wypowiedzi), narażasz się na to, że niekiedy mówisz niepotrzebne rzeczy (vide moją odpowiedź Piotrkowi).

  17. baj de łej chcialem zaputac czemu zero info o chmielakach na blogu?. w tym roku nawet widawa sie wystawia o pincie i alebrowarze nie wspominając? jakies uprzedzenia?

  18. Kopyr ale Ty się już zaczynasz gubić w tym co wygadujesz. Najpierw gadasz że studenty robili sobie posiewy i wykrywali infekcje a później piszesz że to nie możliwe w browarze rzemieślniczym śmieszne .
    Posiew w laboratorium kosztuje kilkanaście-kilkadziesiąt złotych…
    Nie wiem czy zauważyliście braku systemu kontroli jakości w browarach rzemieślniczych. Na to się nie zwraca uwagi … a przecież większość ludzi którzy są piwowarami w takich browarach to ludzie po technologii żywności, biotechnolodzy i chemicy… dla nich zrobienie posiewu to kilka/ kilkanaście minut pracy i za 24-48 godzin wiadomo czy piwo jest/będzie kwasem ….

    litości zastanów się co Ty wygadujesz i wypisujesz

    czy dla browaru 60 zł za posiew z tanka po myciu CIP by sprawdzić prawidłowość mycia to dużo ?

    czy dla browaru 60 zł za posiew piwa przed wypuszczeniem do hurtowni to dużo ?

    druga sprawa to to że z tak łatwo przychodzi Ci wyzywanie ludzi od kretynów i debili
    bardzo ładnie to wygląda…

    • Po jaką cholerę? Piwo nawet zakażone nie musi być kwasem. Piwowarstwo domowe i rzemieślnicze to jest balansowanie i nie dopuszczenie, żeby bakterie zdominowały środowisko. A nie żeby ich kompletnie nie było. W browarze Widawa nie wykonuje się żadnych posiewów. Czy kiedykolwiek piwo z Widawy było zakażone i skwaśniałe?

      Tak 60 zł za posiew z tanka to po pierwsze dużo, a po drugie po dwóch dniach ta informacja jest kompletnie bezużyteczna.
      Nie wiem skąd Twój pomysł, że większość piwowarów to biotechnolodzy? Może w wielkiej trójce, choć teraz podobno na topie są raczej informatycy czy inżynierowie procesu.

      • Trzy Korony i Zamość na ten przykład Arek i Monika są po biotechnologii. czy to dobrze czy źle? Nie wiem, ale dbałość o higienę w zakładzie produkującym żywność to nie jest fanaberia. Kwestia tylko jaki poziom zabezpieczenia przed wydostaniem się produktu, który nie powinien się znaleźć na rynku wybierzemy.

        Brak nadzoru nad tym w Polsce to nie tylko specyfika piwowarska. W produkcji wyrobów mięsnych też ma to miejsce. Tylko czy ma być to usprawiedliwieniem?

  19. Fajnie jeśli nowy cykl różniłby się formą. Skoro unikasz montażu to może warto chociaż trochę zmienić scenerię? Ciekawą „czołówką” cyklu felietonów byłaby ta definicja z Wikipedii 🙂 Chodzi o pewne urozmaicenie dla widza.

  20. Widać że nie masz żadnego pojęcia o systemie jakości w zakładach produkujących żywność.
    Wypracowanie systemu nawet w niewielkich zakładach typu restauracja czy piekarnia nie dopuszcza/ogranicza do wprowadzania na rynek towaru złej jakości.

    Twoja postawa jest niezrozumiała i dalej gubisz się w tym co piszesz i mówisz. Zaprzeczasz sobie. O to przykład :
    mówisz że browar rzemieślniczy wypościł kwasa i powinien wycofać piwo z rynku.
    w odpowiedzi na mojego posta stwierdzasz że posiewy są nie potrzebne
    A gdyby ten browar pobrał sobie próbkę piwa dwa dni wcześniej zaniósł do sanepidu to by wiedział że ma coś nie tak.
    Dalej będziesz twierdził że posiew dwa dni wcześniej jest nie potrzebny i 60 zł to dużo?
    lepiej wypuścić kwasa na rynek a później płacić za jego wycofanie ? dobre hehe

    Nie rozumiesz dalej.

    Za naprawdę nie wielkie pieniądze da się stworzyć małe laboratoriom i dbać o jakość.
    Niestety w małych browarach ludzie nie patrzą na jakość tylko na kasę.
    Po co robić posiewy za 20-60 zł jak i tak rynek wchłonie zepsute lub z wadami piwo

    Swoją postawą jednoznacznie stwierdziłeś że zaliczasz się do grona ludzi którzy nie chcą sprawdzać jakość swych wyrobów spożywczych. Brnij dalej …

    Na koniec, myślałem że to logiczne postawić za kotłem człowieka z odpowiednim wykształceniem, a tu warzą piwo ludzie co nie wiedzą czy jego preparat do mycia i odkażania tanków działa czy nie działa ?

    Ja nie mówię by robić z każdego tanka posiew ale wypracować sobie system.
    O to przykład:
    masz w browarze kwasa , co robisz ? myjesz /odkażasz CIPem tank, co robisz dalej ? nalewasz tam nachmieloną brzeczkę ? masz pewność ze dobrze umyłeś tank ? a może masz tam jeszcze bakterie ?
    wszyscy leja brzeczkę bez sprawdzania i później są takie sytuacje o których mowa …

    broń dalej niestabilnych, 'ciekawych’ piw rzemieślniczych i zwalaj wszystko na system dystrybucji. JA UWARZYŁEM DOBRE PIWO A W SKLEPIE JE POPSULI …

    hehehehe

  21. się uwzięliście na ten szałpiw. Ja w pewnym sensie współczuję dżonowi, tak… no nie wyszło chłopakom z tym Dynksem ale inne przecież są OK. Wogóle podziwiam za odwagę refermentacji w butelkach i KEGach. Dobry pomysł, wyróżniające produkty ale w zimie. Skoro skażenie czuje w moich piwnicznych drinkach co dopiero w średnio specjalnie przetrzymywanych butelkach ( w ciepłych ciężarówach) . Tego niestety należało się w końcu spodziewać. Może chłopaków brutalnie pisząc nie stać na wylanie ? Zainwestujecie sami w browar ….. kupa kasy. Liczy się rachunek ekonomiczny , a szał wypuszcza przece inne piwa,tak ?
    DO tematu :
    kupując piwo „rzemieśliczo/chłopskie” ja osbiście spodziewam się dobrych jak i złych rzeczy – u nas ten rynek jeszcze kuleje, fakt najbardziej brakuje mi powtarzalności ale halo! mogę kupić żywca, tak ? haha pozdrawiam piwo-warów.

  22. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś opracuje normy (a może już są stosowane za wielką wodą?) dotyczące dopuszczalnej ilości bakterii rodzaju Lactobacillus w piwie (pomijam te rodzaje piwa, gdzie udział bakterii w bukiecie smakowym jest pożądany), których przekroczenie podnosi ryzyko zepsucia się piwa do niebezpiecznie wysokiego poziomu. Co do żywności istnieją przecież przepisy o czystości mikrobiologicznej. Dlaczego by więc (myśląc o dobru zarówno producenta jak i konsumenta) nie ustalić takich norm dla piwa w odniesieniu do konkretnych mikrobów?

    • Przeregulowanie rynku, rynku piwa również nigdy dobrze się nie kończy. Już Artezan musiał się tłumaczyć ze swojego wita, w którym było 51% niesłodowanej pszenicy, co nadgorliwi urzędnicy z UC uznali, za dowód, że ten wit to nie jest piwo, tylko „inny napój alkoholowy”. Zapis w interesie konsumenta, żeby przypadkiem koncerny nie sypały ponad 50% kukurydzy do kotła.

      • A jak uargumentujesz to, że piwo (którego przecież jest produktem spożywczym) nie powinno podlegać kontroli czystości mikrobiologicznej, w odróżnieniu od innych produktów spożywczych?

        • Ale przecież piwo podlega kontroli sanitarnej. SANEPID, IJHARS kontrolują browary. Jak widać za słabo. 😉 Może IRCha by się przydała.

  23. a piliście kiedyś mleko prosto od krowy? dla mnie to podobna sytuacja, niektórzy potrafią dać za takie mleko 3x więcej, niż za normalne uht w kartonie, chociaż istnieje duże ryzyko, że skiśnie za szybko, chociaż może nie być, lekko mówiąc, sterylnie czyste, o zapachu nie mówiąc. ale smak jest nieporównywalny, więc wiele osób woli dopłacić i napić się takiego. a jak ktoś nie chce, to kupuje łaciate i jaki problem?
    zresztą jest takie mleko koneckie, które już nieraz mi skisło dobrych kilka dni przed datą – no i trudno, zazwyczaj jest pyszne, a jak czasem się zdarzy wpadka to trudno, dalej je będę kupował bo zazwyczaj jest dużo lepsze niż większość.
    naprawdę, niektórzy tutaj się tak spinają, jak by przynajmniej im piwo rzemieślnicze matkę zatruło, albo jak by co 3 butelka była skisem. zresztą nie mówimy o piwach za 30zł, tylko znacznie tańszych, więc już nie przesadzajcie że musi być perfekcyjne bo jest 2-3x droższe. lamborghini chyba nie jest 3x droższe od yarisa hm?

    • Większość ludzi nie przełknęła by mleka od krowy, bo by im śmierdziało, miało za dużo smaków, było jakieś takie gęste, miało zapach, kożuch itp.

      • o to chodzi – daj przeciętnemu pijaczowi Żubra jakiegoś „wita srita” i powie Ci to samo, że to jakieś dziadostwo a nie piwo, że za gorzkie, że jakieś dziwne, albo zbeszta ze mu dałeś ciepłe piwo.

  24. Dobry felieton Tomku, gratki… a co do oczekiwań klienteli co do nieskazitelnego produktu, to zazwyczaj największe wymagania mają Ci, co sami nic od siebie nie dali a i z wiedzą na temat powstawania określonego produktu też kiepsko…
    „Rosną w Polsce domy Z czerwoniutkiej cegły,
    Domy wznosi piekarz, Bo w tej pracy biegły
    Handel Zagraniczny Rozwijają zduni
    Znają koniunktury Z gawędzeń babuni …”

    • Spokojnie, spokojnie. Dzisiaj powinien być wpis, ale YT niestety rzuca mi kłody pod nogi. Mam nagrane piwne newsy, dziś nagrałem degustację Chateau. Nic się nie stało. Jutro będzie.

  25. Odnośnie ceny-no cóż temat rzeka.
    Odnosnie rewolucji-to twierdzę że wielu się „w dupach poprzewracało” od tego dobrobytu.
    Pojedźcie na prowincję do mniejszych miejscowości…Ja teraz mieszkam w Brzesku-między Krakowem a Tarnowem. Miałem gości. Wyskoczyłem do wszystkich sklepów w okolicy. NIC. Panowie nic nie było z nowej fali piw. Oczywiście koncernówka pełna-ale jakiegokolwiek wita, waizena ipa… tylko marzenia. Dla mnie nadal wyprawa po piwo to 60km. I wtedy dopiero widac jak daleko nam jeszcze do świata. Dla mnie rewolucja będzie jak wejdę do hipermarketu i dostanę IPA na półce.
    Odnośnie zepsucia-niestety ma prawo się zdarzyć. Miło by było gdyby browar odniósł się do tego. No i odnośnie częstotliwości. Ja z tym nie mam problemu. Sensorykiem nie jestem-ale smaki rozróżniam -i naprawdę zepsute piwo to jedynie WOJAK który kanalizacją jechał.

  26. lubię pilsy, lubię też inne style, także takie jakie oferują browary rzemieślnicze, co do cen-podaż jest śmiesznie mała i dlatego możecie sobie pozwolić na takie ceny, w moim odczuciu nawet 10 browarów rzemieślniczych nie doprowadziłoby do znaczącej zmiany cen, to nadal byłaby bardzo mała podaż, dlatego ja upatruję nadziei w browarach regionalnych, które mają większe moce produkcyjne, więcej pieniędzy na sprzęt inwestycje itp.; ja nie jestem piwnym freakiem jak autor tego bloga, nie szukam nowego piwa na każdy dzień, to jest dla mnie jakaś fiksacja; ja po prostu nie pijam piw koncernowych ze względu na smak i sposób produkcji, najczęściej sięgam po zwykłego pilsa-zloty denar chmielowy za 2,30, a jak mi się chce przejść 50 m dalej to i za 2,25, tak samo jak wybieram goudę za 16 zł za kg a jakiś francuski wydziwiacz raz na jakiś czas tylko, ja lubię goudę! zrobię sobie tosty albo wrzuce do makaronu z dodatkami, piwa za 8 pln kupował nie będę, rozumiem browary rzemeiślnicze, mają większe koszta i chcą też zarobić skoro mogą, nikogo nie krzywdzą, nie ma przymusu zakupu, gdybym był na ich miejscu robiłbym tak samo, po prostu podaż jest mała, popyty względnie duży to i jest jak jest; piwa w butelkach 0,33? rozumiem, tak samo jak z cenami, nie mam pretencji ale dziękuję, postoję, drażni mnie tylko budowanie jakiejś kultury wyższej w oparciu o nowe style piwne: och ach, ja chadzam do opery a nie oglądam filmy fabularne w internecie, ja pijam wino, wspaniały szczep z malutkiej kotliny tuż nad morzem sodziemnym… a gówno prawda! lubię czasem spróbować czegoś nowego ale dla mnie najważniejsza jest cena i surowce/sposób produkcji bo zależy mi na zdrowiu i tak jak nie kupię kefiru z mlekiem w proszku tak nie kupię piwa z syropem glukozowo-fruktozowym czy innym szajsem; bądżcie konsekwentni skoro doznania zmysłowe są tak ważne i ciągle trzeba szukać nowych-seks z żoną? pozycja klasyczna? to dobre dla motłochu bez gustu i rozumu, ja w czwartek odkryłem seks z elementem ekskrementów a w poniedziałem sprawdzę jak fajnny jest trójkat z dwoma kobietami, w środę trójkąt z dwoma facetami a w czwartek kupię sobie kozę…

    • drażni mnie tylko budowanie jakiejś kultury wyższej w oparciu o nowe style piwne

      Drażni cię przywracanie tego co było w Polsce dawniej lub tego co jest w całej Europie i na świecie?

      Drażni cię normalność??!! Ja już tego nie ogarniam. Weźcie ludzie wyjedzcie kawałek za swój grajdół i lepiankę i zobaczcie jak jest na świecie.

    • Nie lubisz goudy! Lubisz wyrób seropodobny za 16 zeta. Ser NIE MOZE kosztować 16 zł za kg, bo tyle +/- kosztuje mleko potrzebne do jego wytworzenia. Jak Ci zależy na zdrowiu to lepiej się dokształć z zakresu żywienia 😉 . Tak to się tylko kompromitujesz wygłaszając tyrady podlane sosem totalnej ignorancji (również w zakresie ortografii i interpunkcji)

        • dokładnie, w pobliskim sklepie ceny żółtych serów to w większości 20-25 pln za kg ale często sa promocje na jakiś jeden rodzaj i można wtedy kupić za 16-19 pln

        • OK Panowie. Ostatnio w którymś z marketów widziałem schab bez kości za 11,99 w promocji. Ja płacę w ubojni 16,50 i to tylko dlatego, że płacę gotówką. Chcecie wiedzieć co jest w tym schabie z marketu?! Naprawdę chcecie ?!
          PS Goudę w sklepie kupuje się na wagę (przynajmniej tą w promocji). Kto widział etykietę rączka do góry!
          PS2 Polska żywność jest jedną z najgorszych w całym znanym wszechświecie. Tylko rzemieślnicy mogą uratować nas przed totalnym zrakowacieniem. Dlatego płacić trzeba, nawet jeśli piwo/ kiełbasa / ser /pieczywo nie zawsze są powtarzalne i jakości kosmicznej

        • duże sklepy często robią promocje na niektóre towary i sprzedaja je po kosztach aby przyciagnąć ludzi i zarobić na innych towarach. robią tak od dawna, widać im się to kalkuluje, o co nietrudno, bo wiedzą ile towaru pójdzie na promocję.myślisz, że ludzie kupują kiełbasę za 8 pln bo taką lubią? po prostu jesteśmy biednym narodem (z powodu cen dobrych wędlin i podłości tańszych nie kupuję ich wcale)

    • Skąd przekonanie, że Denar Chmielowy jest pozbawiony dodatków niesłodowanych? Skąd przekonanie, że sposób produkcji jest inny niż w koncernie? Przecież Namysłów też stosuje HGB i dojrzewanie piwa w tankofermentorach.

      I co jest takiego nienormalnego w tym, że ktoś goni za nowymi piwami, stylami, pomysłami? Dla Ciebie najważniejsza jest cena a dla kogoś innego chęć spróbowania jak największej ilości stylów/piw z różnych browarów a cena jest gdzieś kategorią podrzędną. I wierz mi, że ci ludzie w większości nie popisują się tymi piwami jak nowymi samochodami tylko spożywają je dla własnej satysfakcji o ile nie są w pubie to w domowym zaciszu. Dla mnie znacznie bardziej nienormalna jest wiara w to, że Denar Chmielowy to piwo inne niż Żywiec.

      I na koniec: browary regionalne już weszły w segment rzemieślniczy (patrz Kormoran). Niestety ceny nie są niższe jak przewidujesz w swoim komentarzu. Ba, IPA z Kormorana była droższa od Ataku i Rowing Jacka, a ich witbier od wita Artezana. Także coś nie widzę tej idei w życiu.

      • no właśnie popisują się, o to chodzi, niech sobie gonią, plącą i się cieszą, nie mam nic przeciwko, chodzi mi o poczucie wyższości-ja kupuję ciuchy w sklepie z napisem:xxx, jestem lepszy niż ty wsioku, co wyszedłeś z lumpeksu i gadanie o tym na forum(nie tylko tym) jak to jestem lepszy i dlaczego…; wierzę, że podając skład nie ukrywają niczego innego, jaki jest inny sposób? wtedy nie mam pojęcia co dają do każdego piwa jeśli nie ufam wypisanemu składowi na opakowaniu… co do wejścia browarów regionalnych-po pierwsze tych browarów jest niezbyt dużo, poza tym ile z nich zaczęło warzyć takie piwa? skoro napisałem, że 160 browarów rzemieślniczych nie doprowadziłoby do drastycznej zmiany cen to trudno aby jakiś browar regionalny produkujący w dodatku niewiele w swoim asortymencie takich produktów znacząco zwiększył podaż na rynku…
        @jacer-jaka normalność?! piję takie to i takie piwo to jestem lepszy i mądrzejszy i budowanie całej otoczki do tego to jest normalność?to ja dziękuję za taką normalność, krótko pisząc-to jest jakaś bufonada, nadymanie się i leczenie komplekśów, co można czynić na tysiąc sposobów-piłka nożna to sport dla motłochu, ja kupuję sprzęt za 50 tys i wspinam się w górach, ja mam zegarek za 100 tys a nie zwykly za 300 zł, ja mam ferrari a nie toyotę itd.; konsumpcjonizm to degeneracja a nie normalność, niech każdy kupuje i używa czego chce ale rozwodzenie się o tym jak to nobilituje to kretynizm

        • Wytłumacz mi kto i jak się obnosi z tym, że pija piwa za 15 zł? Czy to że Kopyr ocenia takie piwa na blogu to bufonada? Powinien się kryć z tymi piwami?

          Twój namysłów warzony jest metodą HGB, w ogromnych tankofermentorach. Założę się że nie leżakuje dłużej niż wypusty koncernów a do tego pakowany jest w najgorsze możliwe opakowanie dla piwa czyli zieloną butelkę. Mimo wszystko kupujesz go i czujesz, że pijesz piwo lepsze niż koncernowe choć moim zdaniem nie ma różnicy między Denarem a Tyskim Klasycznym. Jak to nazwać? Najdelikatniej oszukiwaniem samego siebie.

        • Kopyr siedzi w tym biznesie, lubi takie piwa, sporo takich dostaje a te, które kupuje może traktować nawet jako inwestycję dla bloga. Na denarze chmielowym jest podany skład, na wielu piwach składu niema, nie kupuję, bo nie chcę kota w worku, niektórzy podają skład z syfem, takiego też nie kupię, zielona butelka mi w pilsie nie przeszkadza. Koncernowego nie pijam oprócz braku informacji i zaufania do takich producentów, chęcią wspierania browarów mniejszych, najlepiej położonych blisko Wrocławia (Namysłów, Lwówek Śląski, swoją drogą to wstyd dla Wrocławia, że nie ma tu żadnego browaru-restauracyjnych i rzemieślniczych nie liczę bo to za malutkie żyjątka). Koncerny atakują mnie też głupawymi reklamami-nie mam zamiaru ich wspierać i nawet jeśli robią coś dobrego nie tknę tego, mam takie prawo. Gdzie ludzie piszą w sposób: to drogie i rzadkie piwa, pijam je, jestem lepszy? Nawet tu, nie zawsze dosłownie. Kupując coś ludzie najczęściej kierują się stosunkiem ceny do jakości-ja pijam bardzo różne piwa ale drogie rzadko, gdy mam kupić ser żółty do podgrzania za 16 pln, bo taki lubię to taki kupię, gdy chcę ser do pieczywa, kupię sobie twaróg za 10 pln- porównanie piwne-kupuję pilsa za 2,30, piwo za 8 pln czyli ser za 75 pln to musi być coś co mnie zachwyci smakiem, jeśli nie to nie kupię, kupi ktoś inny albo producent się wycofa.
          P.S. Denar to tylko przykład, nie piję tego piwa stale i tylko tego, kupuje np piwa Pinty, 6 pln to sporo ale 8 to już dla mnie za dużo i dlatego Widawy nie próbowałem żadnej i nie cierpię z tego powodu, nie spróbuję wszystkich piw z tego świata, nie przeczytam wszystkich książek, nie odwiedzę wszystkich miejsc, po co się tak na to nastawiać? Ludzie lubią się dowartościować nawet przy okazji takiego zwykłego tematu jakim jest piwo-ja się na piwie znam doskonale a ty robaku nędzny nie! i już można poczuć się lepiej…

        • A czytałeś co napisałem? browary restauracyjne i rzemieślnicze to tak małe twory, ze ich nie liczę, mam na myśli browar, który jest w stanie zaopatrywać znacząca ilość sklepów we Wrocławiu. Np. syrop glukozowo-fruktozowy bodajże w Maciejowym z Ciechana, cukier jest b często podany w czeskich piwach.

        • tak, teraz doczytałem. Źle stosujesz interpunkcje i stąd te złe rozumowanie.

          Jest Lwówek i może zalać cały Wrocław. Tylko, że z samego Wrocławia by nie wyżyli.

        • aa, cukier w domowych też jest. Cukier to nie syf. zamienia się w całości na alkohol i CO2. Syrop podobnie.

  27. Kopyr gratuluję świetnego filmu.

    Natomiast jeśli chodzi o niesprawiedliwość społeczną, rzesze oszukanych i oszukiwanych … cóż zacytuję mistrza
    ” Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.”

    nikomu nie uwłaczając

    pozdrawiam

  28. Pamiętajcie, że rewolucja pożera dzieci swe! 🙂 Za parę lat rynek się nasyci i unormuje. Zostaną najlepsi. Ceny ureguluje niewidzialna ręka 🙂
    Dzisiaj niestety mamy typowy rynek producenta. Jest takie zapotrzebowanie (moda?) na piwa rzemieślnicze, że cokolwiek trafi do sklepów/pubów to się rozchodzi błyskawicznie.
    Popyt przewyższa podaż. Poza tym 90% konsumentów nie jest świadomych wad i cech piwa (idźcie posłuchać komentarzy w Cudach na kiju czy nawet w Kuflach i kapslach o pitym przez ludzi piwie).

    • No wreszcie ktoś napisał to co ja 🙂
      Ale przy przyjęciu takiego punktu widzenia cała dyskusja na forum jest właściwie o d. Maryni. No i niestety sporą część ubitej tu piany wytworzyli tu miłośnicy Warki za 2 zeta. Ja nimi nie gardzę, oni mną tak. Kompleksy?

  29. Witam, czytam Twój blog od pewnego czasu, w końcu postanowiłem też napisać. Fajny felieton. Ja swoje spotkanie z małymi browarami zacząłem od Ciechana. Pierwsze wrażenie, że jest fajnie że nie trzeba pić tych sikaczy z koncerniaków, inny smak ogólnodostępny i nasz, bo przecież były piwa z innych krajów. Wreszcie i my mamy wybór, nie musimy się zastanawiać czy wypić tego czy innego sikacza, w końcu to i tak sikacz. Wreszcie mamy dostępne różne rodzaje. Każdy znajdzie coś dla siebie. I zupełnie nie rozumiem tych narzekań. W końcu jak ja osobiście nie lubie grodziskiego to go nie piję, jak ktoś nie lubi kożlaka czy ipa to może sięgnąć równie dobrze po pilsa. Nie rozumiem czemu wszyscy muszą robić pilsa czy lagera bo akurat ktoś go lubi. Fajnie, że mamy i pilsy, i lagery, i ipa i witta. Mam tylko nadzieję że ta moda się u nas zakorzeni i łap na tych małych browarach nie położą duże koncerny i nam rynku nie zepsują. Z drugiej strony chęć szybkich i większych zysków właścicieli tych małych browarów, polegająca na optymalizacji produkcji może też negatywnie wpłynąć na ten młody rynek. Ogólnie bardzo ciekawe w jakim kierunku to podąży. Zapewne wiele z tych małych browarów konkurencji nie wytrzyma. Zrobiło się ich w końcu jak mrówków i wytrzymają tylko najsilniejsi, mam nadzieję że najlepsi.

  30. I jeszcze jedno. Fajnie by było gdyby te piwa rzemieślnicze kosztowały nie 6-8 zł a 4-5, no ale wiadomo koszty jednostkowe są większe więc i cena musi być większa żeby je pokryć. Jak kogoś nie stać, nie musi ich przecież pić. Ja sam wolę wybić jedną pintę czy ale, niż 3-4 żubry czy tyskie. I tylko mam nadzieję że ta mała rewolucja spowoduje dwie rzeczy, większą świadomość jak powinno smakować dobre piwo i to że w końcu i tego koncerniaka będzie się można napić od czasu do czasu przy grillu bez skręcania się i bólu głowy 🙂

  31. @jacer
    nie robię piwa w domu, robię wino i dodaję do niego cukier i z tego powodu wyżej cenię gronowe z naturalnym cukrem zawartym w winogronach, jestem w stanie ten cukier jeszcze przeżyć ale od syropu wolę trzymać się z daleka, domyślam się, że w piwie bez podanego składu można trafić na jeszcze ciekawsze rzeczy, zresztą dlaczego nie wyszczególniono składu? aż tyle miejsca to na etykiecie zajmuje? co do stylów piwnych-wygodniej chyba byłoby nie podawać żadnego, wtedy nie trzeba byłoby trzymać się jakiegoś kanonu wymyślonego przez kogoś, wystarczyłby opis piwa aby wiadomo było co mniej wiecej jest w środku i aby ktoś sięgnął pierwszy raz po butelkę, później już wie co tam jest ale wiadomo cała zabawa z sedziowaniem, konkursami i dyskusja o stylach na blogach poszłaby w p…u…

    • Nie podają składu, bo nie na takiego obowiązku prawnego. Jest tylko obowiązek podawania alergenów.
      Syrop glukozowo fruktozowy robiony jest ze zboża w Cargillu pod Wrocławiem. Czysta glukoza i fruktoza. Rozkłada się na alkohol, nic więcej nie zostaje.

      Nie podawać stylów? Chcesz zanegować setki lat europejskiego piwowarstwa? Całą spuściznę kulturową, tradycję, dorobek? Tak właśnie zrobili komuniści po 45r, wszystkie inne style piwne niż jasne pełne wycieli w pień. Dziwne, że ludzie mają jeszcze takie poglądy.

      Można też robić kiełbasę. Po co śląska, żywiecka, salami, kabanos, myśliwska itd.

      • syrop glukozowo-fruktozowy to trucizna i nie chcę wchłaniać niczego do produkcji czego użyto tej trucizny. nie proponuję zawężenia produkcji piwa do jakiegoś jednego czy do kilku stylów, wręcz przeciwnie-nie trzymajac się ściśle ram stylów powstałoby wiele nowych piw. dzieki stylom dochodzi do absurdów-to piwo ma mieć taką cechę bo to styl piwa x, w stylu y to będzie już niedopuszczalne bo ktoś tak to pokalsyfikował i…? a może piwo y z tą cecha bardziej by mi smakowało? zupełnie mi nie przeszkadza jak jest ale dziwię się, że producenci tak robią bo wygodniej by im było wyłamać się z tych schematów, wówczas nie możnaby przyczepić się, że piwo x powinno mieć taką to i taką cechę, tak jest napisane w pewnej bardzo żółtej książce… krótko pisząć wariacje na temat niż ścisłe trzymanie się schematu uważam za bardziej praktyczne z punktu widzenia producenta. gdybym sam mial produkowac cos na sprzedaz tak wlasnie bym zrobil: opis produktu i totalne olanie schematow i klasyfikacji. wszyscy przeciez i tak by tak nie zrobili, scisle wyznaczone style by przetrwaly.

        • Skoro nie lubisz reklam koncernów (bo kłamią) to nie męczy Cię reklama Namysłowa w której pada stwierdzenie, że „Piwo musi oddychać” w kontekście fermentacji w otwartych kadziach, podczas gdy więcej niż 3/4 produkcji tego browaru fermentuje w identycznych silosach jak piwo w Żywcu czy Warce? Nie ocierasz się o hipokryzję?

        • nigdy nie widziałem zadnej reklamy namysłowa, a przynajmniej sobie takiej nie przypominam.
          @jacer jak się czyta etykiety wszystkiego co się kupuje to mniej więcej wie się co człowiek wchłania, poczytaj o tym świństwie, nie radzę tego spożywać. nie wiem jak to wygląda w usa, miałem na myśli krajową produkcję i zazwyczaj to jest właśnie chęć utrzymania się w ramach stylu jakiegoś (nazwa stylu na opakowaniu to już nici ze swobody, jeśli bierze się to poważnie).

        • kiedys tak gadali o cukrze buraczanym. Biała śmierć itd. Wszystko jest trucizną i nic nie jest.

          Powtarzam nie podają bo nie muszą. Jeżeli w jednym urzędzie nie muszę dawać dwóch pełnomocnictw to tego nie robię, bo w innym chcą dwa.

          Etykiety robią graficy i pewnie dla nich te dodatkowe informacje są zbędne i zakłócają wygląd etykiety. Tam nazwa ma bić po oczach a wszystko inne jest zbędne.

        • zartujesz? to nie informacja dla urzędu tylko dla konsumentów. graficy robią projekt opakowania i skład to jest problem?! a cukier buraczany oczywiscie, ze jest b szkodliwy, to wiadomo od b dawna i nic sie tu nie zmienilo…

  32. aha @piotrek, nie dlatego, ze kłamią tylko dlatego, ze są kretyńskie i kupujac ich produkt utrzymuję obecny stan, w którym atakuja mnie debilizmy reklamowe
    @jacer wiem, ze nie muszą podawać pełnego składu ale przeciez mogą, to jakiś wysiłek z ich strony? wielu jednak podaje, pytanie dlaczego niektórzy nie podają? nie wiem ale nie kupię piwa bez podanego składu jak zresztą wszystkiego innego(brak obowiązku podania pełnego składu to w ogóle ciekawy temat, dobrze byłoby zlikwidować ten przywilej branżowy).

Leave a Reply to pan_czarnyCancel reply