na przykładzie Schlenkerla Urbock.
Dziś (6. grudnia 2012r.) premiera Brackiego Rauch Bocka, czyli piwa uwarzonego wg receptury Andrzeja Milera, piwowara domowego ze Szczecina. Piwo to wygrało w jednej z 10 kategorii Konkursu Piw Domowych organizowanego przez PSPD podczas Festiwalu Birofilia. Piwo zostało uwarzone w Brackim Browarze Zamkowym w Cieszynie we wrześniu tego roku. Aby nie odbierać Wam przyjemności z samodzielnego odkrywania smaku BRB pozwolę sobie poczekać trochę z recenzją. Tymczasem, abyście wiedzieli z czym się to je, przedstawiam protoplastę tego stylu, czyli piwo Schlenkerla Urbock. Co prawda wrażenia z degustacji tegorocznej edycji pojawiły się już podczas relacji z wizyty w Schlenkerli, ale tym razem dokonałem degustacji na spokojnie, w optymalnych warunkach.
Mieliście okazję pić już dymionego koźlaka, czy Bracki Rauch Bock będzie pierwszym?
Ja opisywałem to piwo prawie rok temu, i chętnie wrócę do niego. Wtedy był to dla mnie szok smakowy, prawie jak pierwsza styczność z IPA (Kocour Samurai IPA) 🙂
Dobrze spojrzeć zaraz przed wyjściem na premierę. Post trafiony w 100%.
Ja się w piwach dymionych zakochałem od pierwszej Schlenkerli 🙂 Jakie, twoim zdaniem, jest najlepsze szkło do wędzonek?
Tradycyjnie to kufel, o wiele lepiej mi się pije z kufla w Spezialu, niż ze szklanki w Schlenkerli. Natomiast ze względów degustacyjnych polecam snifter, więc tu GŻ bardzo dobrze trafił.
Też preferuję kufel do tak treściwych piw. Pytałem, bo widziałem, że w gospodzie podali piwo w zupełnie innym szkle. Pozdrawiam
Niestety Bracki Koźlak okazał się zawodem na całej linii … Do szerszej grupy osób trafi, ale to nie jest to. Szkoda.
Za to Rauchbock z Kormorana moim zdaniem jest lepszy od Urbocka.
wędzony koźlak ze Schlenkerla to była miłość od pierwszego wędzenia…
Jeżeli chodzi o (bardzo niedawne) wrażenia z degustacji BRB to jest to bardziej koźlak niż wędzony koźlak. Po trzech łykach nie czuć już wędzoności. Ale jako, że koźlaki bardzo mi pasują to z ochotą kupię kolejnego.
Dokładnie mam takie same odczucia co do tego piwa. Ja od początku słabo czułem wędzoność, a póniej to już w ogóle. Dla mnie to po prostu dobry koźlak.
Kopyr, tak na przyszłość – „Maillarda” czyta się „Majarda”, tak jak np. „tortilla” czyta się naprawdę „tortija”.
To z hiszpańska. To tak jak z chmielem Amraillo. Z hiszpańska będzie [amarijo] czyli żółty, ale w całym normalnym świecie będzie to [emarylo] (po amerykancku). Więc w szerokim świecie jest to reakcja Majlarada.
Z tą „tortiją” akurat troszkę się zagalopowałem w podawaniu przykładu(chyba zdegustowałem jedno piwo za dużo wczoraj 😛 ), bo to w sumie – jak napisałeś – z hiszpańska, a Maillard był Francuzem, o ile mnie pamięć nie myli. Napisałem, bo u mnie na studiach wymawiali właśnie „Majarda” i ktoś tam zwrócił uwagę, że tak się poprawnie wymawia to nazwisko.
Tak jeszcze a’ propos koźlaków, które szczerze mówiąc bardzo lubię – na równi z marcowymi (to są chyba te style, które razem z porterem są stylami „dolnymi” które rzeczywiście lubię, a nie toleruję): wspominasz, że początkowo były „górne” – czy w/g starych receptur wyglądało to tak samo w przypadku składu słodów i jest tylko zmiana gatunku drożdży, czy zmiana była dużo bardziej radykalna?