czyli German IPA
To nie pierwsze GIPA na blogu, wcześniej piłem choćby świetne Comet IPA z Hopfenstopfera, ale pierwsze w Polsce. Chociaż tutaj też trzeba by się zastanowić, czy przy 13,1° Plato Das IPA nie gra w tej samej kategorii co Von Hopffen z browaru Mason. Jak zatem Pinta poradziła sobie z teutońskimi chmielami.
Drożdże to Hefe – Tomek, jak mogłeś zapomnieć 😀
No właśnie – jak? 😀
No jaaaaaaaaaaaaaaaaaak ???????????
No za taki niemiecki to raczej byś na miejscu dostał w$%#%$&l 😛 😛
Cascade niemiecki troszkę się różni, jest mniej intensywny, przynajmniej z tym co miałem styczność, ale to może być kwestia wielu innych czynników.
Z tego co pamiętam, to Magnum daje trochę metalowy aftertaste, Polaris trochę też i zakładam, że właśnie one poszły do gara, a reszta na aromat, co spotęgowało żelazo.
Cometa rocznik 2014 praktycznie już nie ma, można próbować się zapisywać na listę.
Nie, w niektórych piwach z Zawiercia żelazo już się pojawiało. IMO to nie jest metaliczność od chmielu.
Tak, oczywiście jest tam gwóźdź, ale chodzi mi też o to, że te chmiele mogły wzmocnić to odczucie. Palor jest na Polarisie i Cascade i kurde jest metaliczny aftertaste, a test skórny nie wskazuje gwoździa. Ogólnie Polaris to jest zagadka, bo wszystkie piwa na nim jakie piłem były dziwne (czytaj niedorobione).
polaris akurat daje bardzo czysta goryczke.
A może mają żelazistą wodę, już widziałem w życiu taka wodę ze studni, że zostawiona w plastikowym wiadrze na drugi dzień była ruda i mętna.
Żelazistą wodę raczej byś wyczuł w teście skórnym.
Nigdy nie spotkałem się z czystą goryczką w przypadku Polarisa, więc może to kwestia zbioru.
Dla mnie rozczarowanie, warzywniak w zapachu i smaku może nie mega nachalny ale ze smaku chmielu nici. Coraz częściej trafiam na wadliwe piwa z małych browarów. Szał na rynku oryginalnych piw jest ale w moim odczuciu to szał ilościowy a nie jakościowy.
mogles kupic piwo wadliwe (zle przechowywane w sklepie, zdarzylo mi sie to juz kiedys przy imperium atakuje). ja pilem dwa egzemplarze das ipa, oba slabe, ale warzyw brak.
Potwierdzam. Miałem warzywa w Imperium Atakuje. Warka 13.09.2014. Pisałem o tym co mnie spotkało do Pinty i dostałem odpowiedź od Ziemowita, że „DMS-u ani marchewki nie wyczuwam, natomiast wbrew zapiskom z przebiegu fermentacji piwo wydaje sie cięższe niz w poprzednich warkach – słodsze (płyciej odfermentowane). Paleta chmielu jest nieco za bardzo przytłumiona zbyt zalegająca słodyczą.” Podejrzewam, że sklepy sobie nie radzą z przechowywaniem tego piwa. Ale czy złe przechowywanie piwa może tak wpłynąć na zapach i smak piwa? To już pytanie do Tomka. 🙂
Pinta jest pasteryzowana, więc nie jest aż tak bardzo wrażliwa na przechowywanie jak piwa niefiltrowane i niepasteryzowane.
Kopyr, ale nawet jeśli pasteryzowane piwo stoi miejscu nasłonecznionym albo tuż obok lampy które dają sporą temperaturę to przecież ma to wpływ na „zachowanie” się piwa w butelce…
Jak dla mnie to najbardziej stoi obok Angielskiego Śniadania (pierwsza warka), tyle że mniej treściwsze. O zapachach się nie wypowiadam —> katar się zaczął, więc niewiele wyczuwam. Ot, codzienne piwo. W tym piwie naprawdę nie widac co niemieckie chmiele potrafią…
Oprócz goryczki, temu piwu brakuje wiele, proponuje zrobic wersje 2.0 i 16 BLG. No i pokombinowac z chmielem.
Piwo dobre lecz nie wybitne. Lżejsza wersja Ataku Chmielu. Gdyby cena byłaby również niższa sądzę, że piwo miałoby wzięcie, np. wśród pań 😉
atak chmielu to akurat jedno z najslabszych piw pinty obecnie na rynku. z dawnej mocy pozostaly jedynie wspomnienia.
@Everwake – potwierdzam. Pinta jest słabsza, nie ma tej mocy. Podobnie jak Rowing Jack, choć nie piłem ostatniej warki, która jest dostępna w Kontynuacji i podobno urywa pewną z części ciała. Pozostaję wierny Widawie, która robi piwa powtarzalne i IMHO wybitne.
Jak dla mnie to jedno z tych piw Pinty, ktorych nie bedzie sie pamietac za jakis czas. Ot zwykly przecietniaczek, pilsowaty gorniak i nic wiecej.
Szczerze wole porzadnego i swiezego niemieckiego pilsa, niz doszukiwac sie niewiadomo czego w Das Ipa.
Najpierw ino pilsy, tera ino IPA, a może by tak jakie Dunkel Hefeweizen kto uwarzył w Polsce:D Wiem, wiem za trudne do zrobienia 😉
oplułem monitor :):):)
Identyczne miałem odczucia, liczyłem na uderzenie mandarynki a to po prostu solidne ale, nic specjalnego
Nalewam sobie to piwo i najpierw efekt wow!Liczyłem na fajną hybrydę:kolor i piana jak z niemieckiego pilsa, a aromaty i goryczka godne IPY. Niestety porażka pełna, jedno z najsłabszych piw od Pinty.Goryczka jest po prostu tragiczna jeśli idzie o jakość.Zalegająca, tępa i długa z gwoździowo-trawiastym posmakiem, który nie bardzo chce mijać.Piwo smakuje jak totalnie zielone AIPY tydzień po zakapslowaniu,albo niemal dokładnie jak Czarny Wdowiec z Radomia ,tyle że na szczęście IBU jest w Das IPIe dużo niższe.Przychylałbym się do zdania Piotra, że winowajcą jest Polaris ,który takie posmaki może zostawiać.Zdaje się że jest to jedna z najbardziej goryczkowych aktualnie odmian na świecie.Pełnia niewielka, sprawiająca wrażenie piwa rozwodnionego, chociaż odfermentowanie jak Tomek słusznie zauważył wcale takie ekstremalne nie było.O dziwo z aromatem dużego larum bym nie podnosił.Ja tam czułem trochę właśnie twardych niedojrzałych mandarynek i grejfruta (raczej miąższ niż albedo).Niestety całkiem fajny aromat jest słaby i szybko ulatuje.Dla mnie piwo z cyklu wypić i zapomnieć, przebaczyć-nie koniecznie.
To jakie jest to Twoje ulubione piwo z Pinty? Strzelam, że Żytorillo 😉
z tego co pamiętam Imperium czy Imperator Bałtycki smakowało mu bardziej niż żytorillo
Żytorillo (przynajmniej pierwsza warka) zostało zjechane za zalegającą goryczkę i ciężkość, rzeczywiście to było IMO jedno ze słabszych piw Pinty. Nowsze warki są ponoć lepsze, ale nie próbowałem.
Fakt, strzał bardziej oparty na własnych wrażeniach, potem przypomniałem sobie degustację z Pułapki. Pierwsze Żytorillo było nieco jednowymiarowe, w ostatnich warkach gorycz jest już lepiej skontrowana słodyczą i palonością. Ogólnie Pinta miała bardzo słabą końcówkę zeszłego roku i sam początek obecnego, teraz na szczęście wracają do formy.
Żelaza nie poczułem, ale goryczka była zbyt zalegająca. Smak, aromat – żeby jakieś wielkie rozczarowanie to nie, ale szału nie było.
A dla tych, którzy mówią, że kolejne warki Ataku Chmielu lub Rowing Jacka są gorsze: a może to kwestia czasu i doświadczenia? Wspomnienia są trochę podkoloryzowane 😀 Plus można się przyzwyczaić do smaków i aromatów i kolejne degustacje przesuwają granicę „wow”. A chciało by się za każdym razem odtwarzać to, co za pierwszym razem 😉
O kurcze. Pierwsze piwo z Pinty, na którym się strasznie zawiodłem. Z butelki buchnął aromat, który żona określiła „zupa pomidorowa”, ze szkła już tak mocno czuć nie było. Do tego metal, w teście skórnym aż odrzuciło…