Butelki (teoretycznie) zwrotne

105
48859

czyli dlaczego oddawanie butelek nie jest sexy?

Każdy miłośnik piwa w Polsce prędzej czy później stanie twarzą w twarz z opresją systemu opakowań zwrotnych. Z taką etykietą nie przyjmujemy, bez paragonu nie przyjmujemy, bez etykiety nie przyjmujemy… itd. itp. Pamiętam, w schyłkowym PRL-u i na początku transformacji zwrotne były butelki od piwa, wina, wódki, wody mineralnej, oranżady, coca-coli i pepsi, a nawet mleka i śmietany. Na początku lat 90-tych Coca-Cola wprowadziła u nas butelki 1,5L z twardego plastiku, które również były wielorazowego użytku. Zostały z tego całego systemu jedynie butelki od piwa. Promil rynku stanowią napoje firm Coca-Cola i Pepsi, które jednak przeznaczone są do gastronomii, więc klient detaliczny nie ma z nimi styczności. Zapewne gdzieniegdzie można też trafić oranżadę lub mineralkę w but. 0,33L z jakiejś małej rozlewni i może jakieś niszowe jabole dla smakoszy. W powszechnej świadomości już tylko butelka od piwa funkcjonuje jako zwrotna, a i to moim zdaniem w ciągu najbliższych kilku lat się zmieni. Dlaczego tak się dzieje, kto za tym wszystkim stoi i komu na tym zależy?

Pierwszym z kim styka się klient chcący oddać butelkę zwrotną jest ekspedientka przy kasie, pracownik w punkcie obsługi klienta w markecie, rzadziej automat. Ten ostatni wcale nie jest bardziej wyrozumiały. Butelka bez kontretykiety – ERROR, butelka z etykietą jakiej nie ma w ofercie sklepu – ERROR, czasem bez powodu – ERROR. Repertuar odpowiedzi człowieka jest bardziej rozbudowany, ale sprowadza się do tego samego.

Dlaczego te kasjerki są takie wredne, przecież przechodzą szkolenia na których kierownicy wbijają im do głów, że Klient jest Twoim pracodawcą i może Cię z tej pracy zwolnić, gdy przestanie przychodzić na zakupy. Czy one nie mają instynktu samozachowawczego? Zresztą kierownicy nie są lepsi – jeden dla świętego spokoju przyjmie te butelki (choćby i tak miały wylądować w kuble), inny będzie się upierał, że bez paragonu nie przyjmujemy. Polskie prawo nakłada na detalistów obowiązek przyjmowania opakowań zwrotnych od produktów, które mają w ofercie, ale już wypłata kaucji jest umową zawartą pomiędzy sklepem a klientem – a dowodem jej zawarcia jest paragon. Wobec czego i kasjerka i kierownik są w prawie, bo przyjąć to ja owszem mogę, ale kaucji bez paragonu Panu nie wypłacimy. Tylko, po co utrudniać klientom życie, skoro i tak do hurtowni te butelki można oddać. Sęk w tym, że obrót opakowaniami zwrotnymi skomplikowano do granic absurdu.

Winny nr 1: ustawodawca

Pierwszym winnym jest ustawodawca. Jak wiadomo dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Wymyślono sobie, że to sklepikarze są winni temu, że przeciętny Polak ma problem z oddaniem butelek. Wprowadzono więc obowiązek przyjmowania opakowań, obowiązek posiadania w ofercie produktów zarówno w opakowaniu zwrotnym i bezzwrotnym (nota bene największy detalista w Polsce, czyli Biedronka nic sobie z tego nie robi i po prostu nie prowadzi sprzedaży piwa w opakowaniach zwrotnych) i dodatkowy bat w postaci kuriozalnego obłożenia butelek podatkiem VAT. Wszędzie na świecie (no dobra nie wiem czy wszędzie, ale na pewno u naszych zachodnich i południowych sąsiadów) opakowania są zwolnione z podatku VAT. U nas też, ale tylko do 60-ciu dni od daty wydania opakowania. Ktoś sobie wymyślił, że jeśli klient->sklep->hurtownik nie zwraca opakowania w ciągu 60 dni, to znaczy, że je kupił. Skoro tak, to niech płaci VAT. Tylko że to jest nie do rozliczenia tak, żeby było prawidłowo, bo w momencie sprzedaży nie wiadomo czy klient ma zamiar oddać butelkę w ciągu 60-ciu dni, czy zechce ją zatrzymać. Nie wiadomo więc czy wydać mu butelkę za kaucją bez VAT, czy sprzedać z VATem. Niektóre duże sieci handlowe z automatu „sprzedają” klientom butelki i dlatego przy zwrocie otrzymujecie do podpisania dokument/paragon fiskalny, który potwierdza fakt, że te pieniądze otrzymaliście, bo tylko wtedy przedsiębiorca może otrzymać zwrot zapłaconego podatku. Pomyślcie, jakie to generuje koszty.

Od lewej: butelka Euro (do spotkania w Niemczech, szczególnie w Górnej Frankonii, kiedyś ponad 90% rynku w Polsce), NRW (powszechna w Niemczech i Czechach), Steine (często spotykana w Belgii, nadal występuje w Polsce).

Winny nr 2: koncerny piwowarskie

Drugim winnym są koncerny piwowarskie, które po pierwsze przez lata promowały puszkę, bo lżejsza, a wiec na jednego trucka zmieścimy więcej hektolitrów piwa konfekcjonowanego w blachę, niż w szkło; bo nie trzeba jej myć; bo wreszcie można wmówić ludziom, że to bardziej trendy, bardziej po zachodniemu itd. Po drugie wymieniły obowiązujące powszechnie 2 typy butelek: półlitrowa EURO i 0,33L Steine (tzw. bączek) na kilka różnych typów „swoich” butelek. Co więcej w ostatnich dwóch latach nastąpił istny wysyp nowych wzorów butelek. I tak lider rynku Kompania Piwowarska ma obecnie w użyciu 4 typy butelek zwrotnych:

  • butelka brązowa bez zdobień (Tyskie Gronie, Żubr, Dębowe, Wojak, Lech Pils),
  • butelka brązowa ze zdobieniami (Tyskie Klasyczne, Książęce),
  • butelka zielona bez zdobień (Redds, Gingers),
  • butelka zielona ze zdobieniami i antypoślizgowymi wypustkami (Lech Premium).

Grupa Żywiec ma 2 rodzaje (ŻGB zwykła i zdobiona dla Żywca), Carslberg miał dwa typy, ale chyba wycofał się z wysokiej butelki z długą szyjką, w którą lano Bosmana. Daje nam to 7 różnych typów butelek, często niewiele się od siebie różniących, które występują praktycznie w każdym sklepie. Hurtownie żądają od sklepów, aby butelki były posegregowane, a wiec każdy typ ma przypisany swój transporter i tylko w takim jest przyjmowany. Wiecie ile czasu musi poświęcić ktoś w sklepie, żeby posegregować te 7 typów butelek do odpowiednich transporterów?

Butelki zwrotne spotykane w zdecydowanej większości sklepów. Od lewej: cztery pierwsze to Kompania Piwowarska, dwie kolejne to Grupa Żywiec, ostatnia to butelka Carlsberg Polska.

Dodatkowo sprawę komplikują mali producenci. Swoją, unikalną butelkę zwrotną ma np. Namysłów, Van Pur używa wysokiej butelki, takiej jak kiedyś Bosman, różne modele wprowadzał też browar Fortuna, no i jest wspólny dla browarów regionalnych wzór butelki Amber. Do tego wszystkiego w Polsce dość mocno obecne są piwa czeskie. Naszych braci z południa też nie ominęło szaleństwo zmiany tego co dobre (butelka NRW), na to co nowoczesniejsze, bardziej trendy itd. Choć trzeba przyznać, że w Czechach NRW ma nadal spory udział w rynku, podobnie w Niemczech. Do tego wszystkiego funkcjonują jeszcze butelki bezzwrotne łudząco podobne do tych zwrotnych, mamy więc lżejszą cienkościenną NRW, niższy Amber, który nazywa się Piknik, bezzwrotne bączki, podobne do Steine. Jako piwny freak potrafię te butelki rozróżnić, ale ekspedientka w sklepie nie ma szans. Dlatego zdarza jej się przyjąć butelkę bezzwrotną i wypłacić kaucję. Za to spotykają ją nieprzyjemności, bo dla sklepu to ewidentna strata. Nie jest wiec dziwne, że przyjmuje zasadę „tylko takie butelki jakie mamy w sprzedaży”.

Winny nr 3: społeczeństwo

Zastanówcie się przez chwilę, kto w Polsce oddaje butelki w sklepie. Z moich obserwacji wynika, że po pierwsze żule, czy mówiąc bardziej eufemistycznie heavy userzy. Po drugie zbieracze, to są grupy przenikające się, ale trzeba przyznać, że część ze zbieraczy wcale nie jest alkoholikami, tylko po prostu nie mają kasy, a tu pieniądze leżą na ulicy. Po trzecie studenci i młodzież, choć nie cała. No i niewielka część tzw. normalsów. Zamknijcie teraz oczy i wyobraźcie sobie przedstawiciela klasy średniej, który wysiada ze swojego passata, rav4 albo mondeo i pobrzękując taszczy do sklepu reklamówkę pustych butelek. Albo Matkę Polkę, która idzie na zakupy z dzieckiem w wózku, a w koszyku pod wózkiem pobrzękują butelki. Wyobraźcie sobie profesora uniwersytetu, który wykłóca się przy kasie o kaucję za butelki.

W Polsce oddawanie butelek to jest obciach. Butelki zwrotne nie są sexy. W przeciwieństwie do takich nakrętek z PETów. Jeśli macie dziecko w szkole lub przedszkolu, to na pewno spotkaliście się ze zbieraniem nakrętek. O co tu chodzi? Na początku myślałem, że chodzi o akcję dobroczynną, że jakaś firma przekazuje kasę, za odpowiednią ilość nakrętek z ich wody/napojów. Tymczasem tu chodzi o najzwyklejszy w świecie surowiec wtórny. Plastik z którego wykonano nakrętkę, jest droższy niż ten, z którego zrobiono butelkę. Opłaca się go oddzielić. W sortowni ktoś to musi zrobić, co kosztuje. Tymczasem można namówić ludzi, żeby zrobili to sami w domu. To jest sexy, bo to ekologia, recykling,a czasem dobroczynność. Butelki po piwie to jest obciach. Wyobrażacie sobie, że w ramach akcji dobroczynnej dzieci do przedszkola przynoszą butelki po piwie. A przecież jedna butelka kosztuje tyle, co kilogram nakrętek.

Zacznijmy się więc powoli oswajać z myślą, że butelki zwrotne prędzej czy później znikną z naszych sklepów. Tak jak zniknęły butelki od wódki, mleka czy wody mineralnej. Ewentualnie będziemy żyć w coraz większej fikcji, gdzie 80% butelek nie będzie wracało, a klient kupując piwo od razu będzie sobie doliczał w głowie cenę butelki do ceny piwa i traktował ją jak bezzwrotną. Co już się zresztą dzieje. No chyba, że Bruksela wymusi wprowadzenie jakiegoś bardziej restrykcyjnego systemu. Jednak czego by nie wymyślono, to nie zmieni to postawy społeczeństwa. Potrzebne byłyby długie i kosztowne kampanie społeczne namawiające do oddawania butelek. Tylko komu na tym zależy?

PS: okazuje się, że koncerny dostrzegają problem. O tym jak KP prowadzi kompanię społeczną promującą butelkę zwrotną można przeczytać w kolejnym odcinku butelek (teoretycznie) zwrotnych.

105 KOMENTARZE

  1. Ktoś w PL chyba ma spory interes,żeby był burdel z opakowaniami zwrotnym. Ta… oddawanie butelek nie jest sexy,ale „czyścicielom” czy tzw. „poławiaczom pereł” to nie przeszkadza-spróbuj znaleźć puszkę w kontenerze, a na kilo Alu trzeba ich nazbierać sporo – za 3-4 zł.
    Będąc 1. raz w Chorwacji 7 lat temu dziwiliśmy się, kto nam grzebie w śmieciach wieczorami, a to „lokalsi” korzystali z niewiedzy turystów. A przy każdym markecie kontener,gdzie Pan przyjmuje zwrotki i wydaje kwiatek do kasy w owym markecie.
    I wcale nie trzeba w nim zrobić zakupów.
    W ub.r. byłem na Litwie.
    Tam podobnie, tyle że funkcję Pana przejął automat i kwitek do kasy.
    Da się? Da. I do kontenera przychodzą klienci, dzieci (również te z żulerbyn) czy przechodzący w drodze z domu do pracy.
    A u nas nie wiadomo czy wtyki w rządzie ma huta szkła,czy minister finansów dorabia na Vacie czy np.browary, dla któtych „sprzedana” butelka to zawsze jakiś zysk (nie wspominając o syfie z rodzajami butelek, gdzie jedno Książęce jest na kaucję a inne już jest bezzwrotne)
    Czyli w kwestii szklanych opakowań najlepiej byłoby tłuc…
    … po ryku – tylko kogo?

  2. 62 puszki to kilo:) Nie wiem jak komuś może przeszkadzać skup butelek,kiedyś i słoiki sie nosiło. Mleko i śmietana w butelkach powinny wrócić szkoda tylko że teraz sami złodzieje i podbieraliby spod drzwi.

  3. Bardzo ciekawy artykuł – porusza wiele wątków związanych z butelkami zwrotnymi, bo to przecież temat rzeka.
    Ja odkąd pamiętam zbieram butelki zwrotne i zanoszę je do sklepu oraz kupuję piwa tylko w takich butelkach – po prostu dbam o środowisko naturalne.
    Ze zwrotem butelek do sklepów są oczywiście problemy, ale trzeba sobie jakoś radzić. Mam na to swój sposób: posiadam kilka paragonów na zakup kilku różnych piw wraz z opłaceniem kaucji. Jak przychodzę oddać butelki i ekspedientka żąda ode mnie pokazania paragonu, to uprzejmie pokazuję jej paragon, ale zawsze jest to jeden z moich stałych paragonów wielokrotnego użytku. Krótko mówiąc „robię ją w bambuko” ciągle tym samym, starannie przechowywanym paragonem, a ona nie jest w stanie tego udowodnić, ponieważ nie muszę jej dawać do ręki mojego paragonu, bo to jest mój i tylko mój paragon i moim ewentualnym obowiązkiem jest co najwyżej okazać dowód zakupu, a nie przekazać.
    Pozdrawiam wszystkich miłośników królewskiego, złocistego trunku i zachęcam do oddawania butelek do sklepów.

  4. ja jeżdzę po nocy i zbieram na osiedlu butelki z koszy na szkło a co do akcji w szkole to w roku 1991 albo coś koło tego w szkole podstawowej nosiliśmy butelki zwrotne wódka piwo mleko przez pół roku i jak kilka kontenerów było pełnych to pani ze świetlicy jechała oddać bez problemu do pawilonu do tego jeszcze chyba słoiki po musztardzie co dzisiaj jest czymś egzotycznym z PRL byliśmy na prawdę eko gdy w tamtych czasach państwa kapitalistyczne syfiły plastikiem na potęgę. no i w szkole podstawowej za uzyskane pieniądze do świetlicy został zakupiony telewizor i video sony!!!

  5. co do tego,że koleś w garniaku idzie z reklamówką sprzedac butelki to faktycznie niewyobrażalne,ale natomiast kiedy taki sam jegomość idzie nie z reklamówką,a z „kratką” na wymiane,to już bardziej wyobrażalne,co nie? ja tak właśnie robie-jade do sklepu po większą ilość-1-3 skrzynki piwa i nie ma obaw,że jak ktoś na grilla wpadnie to nie bedzie czym zapić 😉

  6. Autor artykułu wprowadza w błąd. Nie jest prawdą, ze wszystkie butelki sklep może oddać do hurtowni. Może oddać tylko takie butelki jakie kupił od hurtowni i tylko w takiej ilości jaką kupił. Proszę więc uruchomić myślenie i zebrać informacje zamiast demonizować pracowników sklepów. Wystarczyło zapytać jednego z nich dlaczego nie chce przyjąć butelek zamiast wymyślać teorie o rzekomej złośliwości ekspedientów.
    „Dlaczego te kasjerki są takie wredne?”-pyta autor artykułu. Może właśnie przez takie bezrefleksyjne traktowanie. Niestety sfrustrowanym i niezadowolonym z życia najłatwiej wyżyć się na kimś kto w jakiś sposób jest od nich zależny i komu możemy nawtykać bo nie może nam odpowiedzieć równie bezczelnie jak my jemu. Radzę autorowi poczytać czym jest „porządek dziobania”, zastanowić się nad swoim zadowoleniem z życia i nie pisać publicznie oszczerstw w stronę ludzi na których miejscu nigdy się nie było. W szacunku do pozostałej części artykułu, komentarze z za biurka proszę wsadzić sobie w kieszeń i pisać bardziej merytorycznie niż subiektywnie.

    • Kolega to się chyba zagalopował. Przecież to prawda ze złośliwością ekspedientek. One nie chcą przyjąć „bo tak”, bo „ja nie wiem i nie przyjmę”. Co innego w prywatnym spożywczaku, właściciel za ladą wytłumaczy co może wziąć, co nie. A jak przyjmie za dużo, to odda hurtowni w następnym miesiącu. I paragon też mu niepotrzebny. Trudno sobie wyobrazić sytuację by market gromadził stosy butli na zapleczu, ale nie wnikam.
      Niemniej chciał kolega wytknąć jakieś „chamstwo” a sam okazał się Chamem (z szacunkiem piszę!).

    • Zgadzam się z Panem, prowadzę sklep spożywczy, sprzedaję piwo, więc mam informacje z pierwszej ręki. Butelki oczywiście skupuję, ale tylko w takiej ilości ile mam wolnych skrzynek. Jeżeli wszystkie mam zapełnione, to proszę sobie wyobrazić, że nie da się składować „na kupie”. Druga sprawa, hurtownia przyjmuje butelki na wymianę, nie bierze więcej niż przywozi piwa. Kolejnym problemem jest segregacja, w skrzynce nie mogą być butelki inne niż danego producenta. Często się zdarza, że klienci przynoszą zwrotne butelki, ale od piw którymi nie handluję, jeżeli je przyjmę, to zostanę z nimi, nikt ich ode mnie nie przyjmie. W obrocie mam (przy małym sklepie) około 250 transporterów po piwie, aby móc swobodnie je segregować i być przygotowanym na zamianę przy dostawie. Skrzynka z butelkami po piwie kosztuje 18 złotych. Przy sprzedaży jej do hurtownia (po likwidacji sklepu) hurtownia odkupuje ją w cenie nie wyższej niż 5 złotych.

Leave a Reply to ZderzaqCancel reply