Polska – kraj piwoszy zdesperowanych?

0
2089

Tekst ten będzie polemiką z ciekawym tekstem skitofa na browar.biz pt. Polska – kraj piwoszy wybrednych?. Polecam. Na marginesie dodam, że skitof wyrasta na przenikliwego komentatora naszej piwnej rzeczywistości. Na miejscu ARTa po obróbce wrzuciłbym ten tekst na główną. Sam kiedyś zaczynałem od quasi-artykułu na forum browar.biz pt. Pijmy piwo z Lwówka Śląskiego.

Wracając jednak do meritum, pierwszy mój tekst na stronie głównej browar.biz nosił tytuł Najgorsze za nami?. Wymowa była podobna do tekstu skitofa. Czyżbym się więc z tego co tam napisałem wycofywał, skoro chcę polemizować z podobnym tekstem? Bynajmniej. Wydźwięk jest podobny, ale akcenty są inaczej rozłożone. Nadal uważam, że najgorsze za nami. Daleko mi jednak do euforii, a już obok nazwania polskich piwoszy wybrednymi nie mogę przejść obojętnie. Nie wiem jakie słowo najlepiej oddałoby przeciwieństwo wybrednego. Nie pasuje mi ani niewyrobiony, ani niewyszukany, ani nawet niewybredny. Polski miłośnik piwa, i mam tu na myśli nas, a nie przeciętnego tyskopijcę, „łyka wszystko jak głodny pelikan”. Cieszy się każdym nowym piwem choćby było kompletnie skopane. Wybacza nawet największe wpadki. Wciąż i wciąż odnawia kredyt zaufania wobec nierzetelnych browarów. Nie rzucę tu w nikogo kamieniem, bo sam nie jestem bez winy. Ileż razy próbowałem się doszukać atutów w piwie ich pozbawionym? Ile razy usprawiedliwiałem niemoc browarów? A przecież mam opinię krytykanta.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego polski piwosz toleruje kolejne wpadki, przyzwyczaja się do wad w piwie? Bo gdzie pójdzie? Miłość do piwa go zaślepia. Nasz rynek, na tle sąsiadów czy takich piwnych potęg jak Włochy, jawi się pustynią. Browarów mamy prawie 3 razy mniej, niż 3 raz mniejsze Czechy. Czyli jest 9 razy gorzej ;).

Podsumowując, uważam, że będzie coraz lepiej, ale niestety inni uciekają nam szybciej, niż my ich gonimy. Także jest dobrze, ale nie beznadziejnie.

PS: Tekst piszę na komórce w pociągu, jadąc na półfinał Profesjonaliów do Wodzisławia Śl. (postaram się napisać jakąś relację). Wobec powyższego jak wrócę to troszkę wyedytuję ten tekst. Może nawet coś dopiszę. Niech to będzie sprawdzian mobilności browaru kopyra.

1 KOMENTARZ

  1. A najgorsze jest to, że to naiwne „pożyczanie na gębę” zaślepia do tego stopnia, że niektórzy przebóstwiają obiekt swych westchnień i mamy typowy kult jednostki. Każda krytyka jest atakiem skierowanym w dobre imię i musi zostać zmieciona z powierzchni ziemi.

    Tak mi się skojarzyło. Parę dni temu objechałem w oczywisty sposób skaszanione Lubuskie z Witnicy i inwektywom nie było końca.

  2. Nie mogę się zgodzic z Twoją pochwałą dla włoskiego rynku piwa… ilośc i różnorodnośc tak,ale nie jakośc a przede wszystkim nie higiena produkcji. W polskich browarach można prawie jeśc z podłogi, do włoskiego bałbym się wejśc w grubych kaloszach 🙂

    • Jesteś pewien, że w polskich browarach jest tak super? Nie każdy browar to Warka. 😉

      Oczywiście chodziło mi przede wszystkim o ilość małych browarów.

  3. Bez wycieczek osobistych więc proszę się nie irytować – wszak taka jest istota komentarzy, będących wyrazem subiektywnych refleksji. Bardziej od piwosza bardziej zdesperowany jest chyba domowy piwowar. Choć sam zaliczam się do tego grona, to z przykrością muszę stwierdzić, iż rośnie nam nowa kategoria „elyty” smakoszy piwowarów. Zjawisko łatwe do zauważenia na tematycznych forach oraz miejscach typu „Czeski Raj” lub innych miejscach spotkań koneserów. Stworzyła się grupa wazelinki, która każdą strychninę wypije kiwając z uznaniem głową, „bo przecież to uwarzył kolega piwowar”. Pozostali, pijący „wynalazki” inne niż domowej, elitarnej produkcji stają się powoli pariasami od masowych jaboli.

  4. Myślę, że nie masz racji. Albo inaczej, źle diagnozujesz problem. Wracam właśnie z Żywca, gdzie próbowałem piw piwowarów domowych i powiem ci, że poziom tych piw był bardzo wysoki. Właściwie nie miałem potrzeby próbować piw z browarów restauracyjnych, bo tamte absorbowały mnie całkowicie.
    Nie miałem też problemu wytknąć wady jeśli taką wyczułem.

    Faktem jednak jest, że Polacy nie potrafią skrytykować, i nie potrafią przyjąć krytyki. Ale to dotyczy wszystkich aspektów, nie tylko piwnych.

    Po drugie normalne jest, że tworzy się stara gwardia, elita itd. Jeżeli z tymi samymi ludźmi stykasz się przy okazji przyjemnych spotkań, to tworzą się więzi. I oczywiście, że fajnie jest być w tej grupie. W Żywcu czułem się jak u siebie. Tylko, że to nie jest grupa zamknięta. Wciąż dołączają do niej nowe osoby. Zwykle te, które dają się poznać wcześniej w necie. A później zdobywają się na odwagę i zagajają rozmowę. Jeśli tej odwagi zabraknie, to gorzej.

Leave a Reply